Zdaniem analityków, poranna wyprzedaż to reakcja na złe dane z USA. Najnowsze dane pokazały, że w ostatnim tygodniu liczba nowych bezrobotnych sięgnęła 500 tys. osób, co jest najwyższym poziomem od listopada ub. r. Optymizmu inwestorom nie przysparza także ostatni słaby odczyt Philly Fed, który mierzy kondycję filadelfijskiego przemysłu.
W odpowiedzi na gorsze dane indeksy amerykańskich giełd straciły wczoraj od 1,4 proc. (Dow Jones) do 1,7 proc. (S&P 500).
Na czerwono świeciły także giełdy azjatyckie. Indeks MSCI Asia Pacific spadł o 1,4 proc. Japoński Nikkei stracił aż 2 proc., m.in. na skutek zapowiedzi Sharpa o ograniczeniu produkcji paneli LCD. Jednocześnie umacnia się jen, co jest dowodem na gorszą ocenę perspektyw rozwoju gospodarki USA.
Kurs euro oscyluje wokół 1,28-1,282 USD. Za euro polscy inwestorzy płacą rano nieco ponad 3,96 zł, podobnie, jak wczoraj wieczorem. - Trwające w poniedziałek i wtorek odbicie po zeszłotygodniowych silnych spadkach było anemiczne. W środę indeksy stabilizowały się wobec nowych impulsów, a te, które nadeszły w czwartek, były negatywne. Efektem jest wybicie dołem z konsolidacji, podtrzymanie negatywnego sentymentu i większe prawdopodobieństwie zniżek niż zwyżek w następnych tygodniach. W ramach tego scenariusza sądzimy, że dziś WIG20, nadrabiając wczorajsze spadki w strefie euro i USA, może dalej spadać w kierunku 2400 pkt – podsumowują sytuację na warszawskiej giełdzie analitycy Raiffeisen Banku Polska.
Dziś NBP publikować będzie dane o inflacji bazowej w lipcu, z kolei GUS – dane o koniunkturze w przemyśle, budownictwie, handlu i usługach.