Chciałoby się powiedzieć, że impulsem do przeceny były fatalne dane z amerykańskiego rynku pracy (spadek zatrudnienia we wrześniu o 95 tys. etatów wobec oczekiwanej stabilizacji). Takie tłumaczenie wydaje się jednak zbytnim uproszczeniem rzeczywistości. Choćby dlatego, że w ciągu kwadransa od momentu publikacji kiepskiego odczytu indeksy ruszyły zdecydowanie w górę, odrabiając straty sprzed publikacji.
Być może zwyciężyła znowu nieco pokrętna logika, zgodnie z którą im gorsze dane, tym lepiej dla rynków, bo rosną szanse na kolejną rundę luzowania ilościowego w USA, czyli wpompowania kolejnych świeżo wydrukowanych pieniędzy w gospodarkę. Chociaż później kupujący opadli z sił i ostatecznie indeksy zakończyły dzień pod kreską, niwelując zyski z tego chwilowego wystrzału w górę, to jednak owej logiki nie można jeszcze spisywać na straty. Nadzieje na luzowanie ilościowe popchnęły bowiem wyraźnie w górę indeksy na początku piątkowej sesji na Wall Street.Patrząc na sytuację z nieco szerszej perspektywy, cały miniony tydzień można podsumować jako w pewnym sensie wyjątkowy. Inwestorzy rozpoczęli go w świetnych nastrojach, windując WIG ku nowym rekordom hossy.
Później jednak coś zazgrzytało w sprawnie działającym dotąd mechanizmie i druga połowa tygodnia upłynęła pod znakiem niwelowania wcześniejszego ruchu w górę. Dawno już nie było tak zmiennego tygodnia, w którym inwestorzy handlowali bardzo intensywnie, a mimo to, biorąc pod uwagę bilans całego tygodnia, handel ten okazał się bezproduktywny (zmiana WIG wyniosła dokładnie 0 proc.).
Jak zwykle w takich sytuacjach pojawia się pytanie: czy mamy do czynienia jedynie z typową korektą "w biegu", czy też jest to początek większego przesilenia? O tym, że odpowiedź nie jest oczywista dla uczestników rynku, świadczą duże obroty akcjami, w okolicy 2 mld zł dziennie.
Z jednej strony widać sporo argumentów przemawiających za pogłębieniem przeceny (piszemy o nich na stronie 14). Z drugiej, doświadczenia ostatnich miesięcy pokazały, że nie warto przesadzać z czarnymi prognozami. Nawet jeśli faktycznie czeka nas pokaźna korekta, to dla inwestorów o dłuższym horyzoncie sama w sobie niekoniecznie będzie ona impulsem do ucieczki z rynku. Na razie sytuacja na wykresie WIG jest bardzo daleka od dramatu.