Na czerwono rozpoczął się handel za Atlantykiem, chociaż spadki były tam mniejsze niż na Starym Kontynencie. Potem jednak wzrosły do blisko 1,5 proc.

Sygnał do wyprzedaży przyszedł z Chin. Główny indeks giełdy w Szanghaju tąpnął dziś o 4 proc. i był to już jego drugi silny spadek w ciągu trzech ostatnich sesji. Mimo że wcześniej chińskie akcje zdrożały o jedną trzecią, szanghajski indeks ponownie traci już ponad 11 proc. względem początku roku. Tamtejsi inwestorzy, a z nimi międzynarodowi, coraz bardziej obawiają się tego, że rząd przystąpi do radykalnych metod tłumienia inflacji (mówi się o wprowadzeniu kontroli cen), co może zaszkodzić gospodarce, która dotąd była najważniejszym silnikiem światowego ożywienia.

Dzisiaj znów sporo mówiło się na rynkach o Irlandii. Według przecieków jej rząd prowadzi rozmowy o wsparciu finansowym z MFW i Unią Europejską. Oczekiwano, że jakieś nowe szczegóły w tej sprawie mogą się pojawić po zakończeniu spotkania europejskich ministrów finansów. Na sytuację na rynkach nie miał natomiast wpływu korzystny odczyt indeksu ZEW mierzącego nastroje niemieckich konsumentów. Sytuację nieco pogorszyły natomiast informacje o utrzymaniu bez zmian produkcji przemysłowej w USA w październiku (ekonomiści oczekiwali jej wzrostu o 0,2 proc.).

W USA powoli kończy się tymczasem sezon wyników finansowych. Przedstawiający dziś raport Wal-Mart poinformował o wzroście zysku o 9,3 proc., za co inwestorzy nagrodzili handlowego giganta blisko 2-proc. zwyżką kursu jego akcji.