WIG20 urósł o 1,7 proc. (w najlepszym momencie zyskiwał nawet 2,5 proc.), co jest jednym z lepszych wyników od początku roku (największą jak dotąd zwyżkę zanotowano 2 stycznia – o 2,3 proc.). Polski indeks rósł nawet szybciej niż większość wskaźników giełd w Europie Zachodniej. We wzroście tym w największym stopniu pomogły akcje KGHM, które z kolei drożały w reakcji na złagodzenie planowanego podatku od kopalin (patrz s. 4) oraz dzięki silnej zwyżce cen miedzi.
Pytanie jednak, na ile wczorajszy wzrost notowań na GPW wpłynął na sytuację w dłuższej perspektywie, a na ile jest jedynie krótkotrwałą, niewiele znaczącą poprawą nastrojów – taką, jakich było już wiele w ostatnich miesiącach. Przede wszystkim nie zmieniło się to, że WIG20 nieprzerwanie od połowy grudnia waha się w wąskim przedziale 2100–2200 pkt. To przedział bezpośrednio sąsiadujący z październikowym dołkiem bessy (2090 pkt), co samo w sobie może sugerować, że groźba kontynuacji trendu spadkowego pozostaje realna. Niezdobyte pozostają poziomy oporu, począwszy od linii trendu zniżkowego wybiegającej ze szczytów z czerwca i lipca ub.r., poprzez 100-sesyjną średnią kroczącą, a skończywszy na szczytach z 5 grudnia (2292 pkt) i 27 października (2415 pkt).
Mniej niż WIG20 urósł wczoraj gromadzący głównie małe spółki sWIG80 (1 proc.). Sytuacja na jego wykresie jest o tyle odmienna w porównaniu z WIG20, że już w połowie grudnia doszło tu do pogłębienia dołków bessy. Na szczęście przed świętami Bożego
Narodzenia rozpoczęła się spokojna poprawa nastrojów, która utrzymuje się do tej pory. Największym sukcesem jest powstrzymanie groźby kontynuacji bessy, którą wieszczyło grudniowe przebicie poziomu wsparcia. W porównaniu z ubiegłorocznym minimum sWIG80 urósł o 6,4 proc., co wystarczyło, by ustanowił wczoraj dwumiesięczne maksimum.