Nikłe nadzieje na końcoworoczne podbicie zwiększają szansę jego pojawienia się, oczywiście jeżeli Rezerwa Federalna nie sprawi inwestorom niemiłej niespodzianki. Historycznie rzecz biorąc, Federalny Komitet Otwartego Rynku w grudniu nie decydował się na zacieśnienie polityki monetarnej, ale po wrześniowym zaskoczeniu i ostatniej serii dobrych danych wszystko jest możliwe.

Głównym ciężarem rynku w Warszawie wcale nie wydaje się jednak niepokój o amerykańską politykę monetarną. Najwyraźniej było to widać w poniedziałek, kiedy wszystkie parkiety dynamicznie odbijały, poza GPW. To czynniki lokalne muszą stać za ostatnio wręcz bijącą po oczach słabością. Wydaje się, że najważniejszym czynnikiem jest sprzedaż akcji przez OFE w przygotowaniu na transfer połowy swoich aktywów do ZUS.

Już listopadowe dane wskazywały na pierwszą od dłuższego czasu podaż akcji przez fundusze emerytalne i publikacja tej informacji odbiła się na rynku nieprzyjemnym echem. Spadkom indeksów nie towarzyszy większy obrót, a znamion paniki, nawet mimo pokaźnych zniżek, nie widać. Dystrybucja akcji wczoraj nieco przygasła, ale popyt wciąż jest bardzo ostrożny i, będąc świadomym działań OFE, woli akumulować akcje po atrakcyjnych dla siebie cenach.

Warto jeszcze wspomnieć o dwóch innych istotnych kwestiach. Otóż w piątek żegnamy grudniową serię kontraktów, co, historycznie rzecz biorąc, potrafiło zmniejszać korelację rynku przy Książęcej z otoczeniem. Tym razem nałoży się na to inne, godne odnotowania wydarzenie polegające na potrzebie sprzedaży akcji do piątku, by móc wygenerować tarczę podatkową w postaci zaksięgowania straty. Nie można więc wykluczyć, że do końca tygodnia przynajmniej część negatywnych czynników przeminie i zbudowane zostaną fundamenty pod pewne odbicie. W tej układance brakuje tylko sesji przesilenia w postaci panicznej wyprzedaży akcji, ale nie zawsze można na nią liczyć i przez to dostać klarowny sygnał do zakupów.

Martwić może też obserwowana ostatnio niewielka aktywność inwestorów. Wygląda to trochę tak jak powrót do kondycji rynku sprzed kilku miesięcy, czyli parkietu pozbawionego inwestorów zachęconych perspektywami szybkiego zysku. Z jednej strony to oczywiście sytuacja zdecydowanie zdrowsza, ale z drugiej oznacza potrzebę uzbrojenia się w większą cierpliwość i zmniejszenia swoich apetytów w oczekiwaniu na wzrosty, do czego zmusić nas może wkrótce rozpoczynający się nowy rok ze swoimi niemałymi wyzwaniami.