WIG na piątkowej sesji znów zatrzymał się w okolicy szczytu z pierwszej dekady listopada. Niewiele przy tym wskazuje, by w ogóle wyjście do nowych szczytów cokolwiek zmieniło w formule zachowania warszawskiego parkietu. Potencjał jego wzrostu wydaje się ograniczony, więc inwestorzy mają raczej skłonność do skupiania się na pojedynczych „tematach”, kupowania podczas zniżek, niż windowania cen. Dotyczy to głównie blue chips, bo na szerokim rynku spekulacja trwa w najlepsze. Nieufne nastawienie inwestorów na świecie do rynków wschodzących, które zaczyna znajdować odbicie w wycofywaniu środków z tego rodzaju funduszy, nie skłania do oczekiwania na pojawienie się takiej ilości kapitału, który byłby w stanie mocno pociągnąć rynek w górę. Do tego potrzeba byłoby jednoczesnego zainteresowania szerszym spektrum największych firm, a nie tak jak to jest teraz przenoszenia się popytu ze spółki na spółkę.
Ostatnie dni po raz kolejny przekonały, że nie warto podejmować decyzji, bazując jedynie na obawach o przyszłość. Inwestorzy na przykładzie wyolbrzymionego strachu przed niewypłacalnością kolejnych krajów peryferyjnych strefy euro, przed konsekwencjami podwyżki stóp procentowych w Chinach, przed nasileniem niepokojów w północnych krajach Afryki wiedzą dziś, że trzeba
czekać na fakty, które potwierdzałyby negatywny wpływ takich czynników na koniunkturę gospodarczą. To zjawisko powinno ograniczać podaż na niższych poziomach cen. Dziś jako podstawowe zagrożenia dla koniunktury jawią się dalszy wzrost cen surowców, zwłaszcza żywności i paliw, oraz zwyżka rentowności obligacji skarbowych, pogarszająca atrakcyjność giełdy w dłuższej perspektywie. W obu przypadkach powinno jednak dojść jeszcze do dalszego ruchu w górę, by wystraszyć rynki akcji.
Podobne wnioski płyną z analizy nastrojów inwestorów. Do skrajnego poziomu, mogącego zapowiadać silniejszą korektę, jeszcze trochę brakuje. Relacja byków do niedźwiedzi w ostatniej ankiecie Investors Intelligence wyniosła 52,7 proc. do 22 proc., czyli 2,4. Poziomy powyżej 3 zapalają czerwone światło dla zwyżek. Udział akcji w portfelach aktywnie zarządzanych funduszy sięgnął w USA 82,1 proc., co jest najwyższym poziomem od kwietnia 2010 r. Jednak do szczytu wtedy ustanowionego zostało jeszcze kilka punktów procentowych. W takich okolicznościach WIG nie powinien mieć trudności z dotarciem w okolice 50 tys. pkt, a indeks CRB w rejon 365 pkt.