Dziś nie powiodły się ani próby większej przeceny na GPW, które zostały powstrzymane wczesnym popołudniem, ani też późniejsze próby popchnięcia notowań w górę. WIG20 kończy notowania w okolicy wtorkowego zamknięcia.
Kolejny raz inwestorzy w Warszawie zignorowali rekordy hossy na rynkach zachodnich – wtorkowe w USA i dzisiejsze np. niemieckiego indeksu DAX. Wciąż nie widać sygnałów, by indeks miał wyrwać się z nużącego trendu bocznego, w jakim tkwi już od trzech miesięcy. Co prawda zgodnie z regułą, że cisza poprzedza burzę, można się spodziewać, że prędzej czy później dojdzie do silnego wybicia z konsolidacji, ale pytanie czy WIG20 zdąży wybić się w górę ku nowym szczytom zanim za oceanem zwycięży w końcu pokusa do realizacji zysków.
Wytłumaczeniem stagnacji na GPW jest z pewnością podobna sytuacja na rynkach wschodzących (przynajmniej jeśli pod uwagę brać popularny indeks MSCI Emerging Markets), gdzie inwestorów do kupowania akcji zniechęcają m.in. podwyżki stóp procentowych (we wtorek na taki krok zdecydowały się Chiny, wcześniej politykę pieniężną zaostrzyły Indie). Z kolei w USA polityk pieniężna jest wciąż rekordowo łagodna, a dzisiejsze wypowiedzi szefa Fed, Bena Bernanke (mówił m.in., że bezrobocie jest wciąż za wysokie, a inflacja zbyt niska) sugerują, że nieszybko się to zmieni.
Wśród dużych spółek na GPW na plus wyróżnił się dziś BRE Bank. Kurs spółki ustanowił nowy rekord hossy przy największych na rynku obrotach, w reakcji na najnowsze wyniki finansowe. Grupa kapitałowa banku w IV kw. ub.r. zarobiła na czysto 195,5 mln zł, co okazało się pozytywną niespodzianką w porównaniu z oczekiwaniami analityków średnio nieco powyżej 170 mln zł.
Optymistycznie zabrzmiały również prognozy przedstawione przez Grupę Kęty. Spółka planuje zwiększyć w tym roku sprzedaż o 12 proc., a zysk netto o 4 proc. Tutaj inwestorzy byli jednak mniej zdecydowani niż w przypadku BRE. Co prawda chwilowo kurs znalazł się powyżej 130 zł (najwyżej od miesiąca), ale potem entuzjazm niemal całkiem wyparował.