Utrzymywanie się zwyżek na giełdach amerykańskiej czy niemieckiej, tworzy klimat do trzymania akcji, ale nasilająca się presja spadkowa na emerging markets nie pozwala naszym indeksom iść w górę. Siła naszej giełdy w porównaniu z rynkami wschodzącymi jest największa od końca 2008 r. W takich uwarunkowaniach jawią się dwa scenariusze na najbliższy czas – albo warszawski parkiet doczeka w dobrej formie do odbicia na rozwijających się giełdach, albo pogarszające się nastawienie do emerging markets ostatecznie pogrąży i GPW. Na dziś bardziej realny jest pierwszy z tych wariantów. Wydaje się jednak, że ruch w górę naszych indeksów byłby ostatnim akcentem fali zwyżkowej trwającej od maja 2010 r. WIG dopełniłby ruch w okolice 50 tys. pkt, sWIG80 dotarłby w rejon 13 tys. pkt. Na świecie S&P 500 ma szanse dotrzeć do 1350 pkt, a indeks CRB do 350–360 pkt.
W związku z tym, że górną granicę trendu bocznego, w jakim warszawski parkiet przebywa od wielu tygodni, można plasować jakieś 1,7 proc. powyżej obecnych notowań, ruch w górę niósłby ze sobą poważny dylemat dla inwestorów. Czy przekroczenie górnej granicy konsolidacji traktować jako sygnał kupna i zapowiedź trwałej fali zwyżkowej, czy jako okazję do zredukowania zaangażowania w akcjach? Może się okazać, że czasu na decyzje nie będzie zbyt wiele, więc plan działań warto będzie mieć opracowany z góry. Jeśli decyzji nie podejmie się szybko, to może się okazać, że?nie?będzie warto potem już odchudzać portfela. Historia ostatnich miesięcy, jak również zachowanie giełdy w analogicznym okresie poprzedniego cyklu giełdowego, każą się liczyć z tym, że ewentualna korekta, choć rozciągnięta w czasie, rozegra się podczas kilku sesji z mocnymi zniżkami, a nie sekwencji spadkowych notowań.
W dalszym ciągu do zastanowienia skłaniają nastroje inwestorów. Udział akcji w aktywnie zarządzanych funduszach w Ameryce przekroczył 86 proc. Tak wysoki poziom ostatnio mieliśmy jesienią 2009 r. Pozornie wydaje się to sygnałem ostrzegawczym przed zwrotem koniunktury. Jeśli jednak przypomnimy sobie wydarzenia z tamtego okresu, to widzimy, że taki sygnał silnej korekty na rynek nie sprowadził. Zbliżona wartość zaangażowania, jaka wystąpiła wiosną 2010 r., wyprzedziła o nieco ponad tydzień pojawienie się silnych zniżek. Brak skrajnego optymizmu w ankiecie Investors Intelligence również wskazuje na to, że rynek w Ameryce ma jeszcze trochę miejsca na ruch w górę. Dopóki wskaźniki nastrojów?solidarnie nie będą wskazywać na skrajny optymizm, dopóty będziemy czekać na znaczącą przecenę na giełdowych parkietach.