Na postawę amerykańskich inwestorów zły wpływ miał m.in. ponowny wzrost cen ropy naftowej WTI do ponad 105 USD za baryłkę, a wcześniej nawet do 107 USD. Rekordowe poziomy obserwowano dziś także na rynku złota. Dla tych rynków, ale w dużej mierze i dla rynku akcji, najistotniejsze nadal są doniesienia z Libii. Szczególnie niepokojąca okazała się dziś informacja o nalotach na miasto Ras Naluf, gdzie jest ważny hub naftowy. W ocenie ekspertów, gdyby nie zagrożenia związane z sytuacją w północnej Afryce, rynki akcji z pewnością mogłyby rosnąć. Pożywką dla nich są bowiem doskonałe dane makroekonomiczne – by przypomnieć tylko ostatnie, najwyższe od lat odczyty, indeksów ISM z amerykańskiego przemysłu i usług.
Dzisiaj kalendarz danych makro był praktycznie pusty, a czynnikiem wspierającym notowania – i stanowiącym przeciwwagę dla drożejącej ropy – stały się doniesienia na temat fuzji i przejęć. W Mediolanie aż o 58 proc. podrożały papiery Bulgari, producenta m.in. luksusowej biżuterii, po tym jak jego zakup ogłosił francuski koncern LVMH. We Frankfurcie z kolei o ponad 20 proc. poszedł w górę kurs spółki Tognum, producenta silników, na wieść o zainteresowaniu nim Daimlera i grupy Rolls-Royce. Na giełdzie nowojorskiej o 16 proc. podrożały zaś papiery Western Digital, producenta dysków do komputerów, który uzgodnił zakup konkurencyjnej jednostki od Hitachi.
Ostatecznie ważniejsza od przejęć okazała się jednak sytuacja geopolityczna i większość rynków skończyła dzień na minusie. W Europie spadki były dość umiarkowane – od 0,1 proc. w Londynie do 0,5 proc. w Paryżu (przy czym niektórym giełdom, m.in. mediolańskiej, udało się utrzymać nad kreską). Większe obserwowano w Nowym Jorku, gdzie ok. 17.30 naszego czasu S&P 500 tracił 0,6 proc., a indeks rynku Nasdaq nawet 1,3 proc.