Po tym, jak WIG dotarł do górnej granicy trendu bocznego, w jakim pozostaje od jesieni minionego roku, osłabił się. Jednak zniżka nie była na tyle silna, by zanegować wiarę w przełamanie oporu. Wręcz przeciwnie – to, że po dojściu do tej bariery odbicie od niej przybrało łagodny charakter, jest potwierdzeniem siły naszego rynku i daje nadzieję na udany atak na górną granicę trendu bocznego. Bardziej frapującym pytaniem wydaje się to, czy ewentualne opuszczenie konsolidacji górą należało będzie traktować jako zachętę do zakupów, czy jako ostatnią okazję do pozbycia się akcji przed głębszą korektą. Narastająca nerwowość na rynkach finansowych, bardzo wysokie odczyty wskaźników wyprzedzających koniunktury, zwiększająca się presja inflacyjna skłaniają do przygotowania się do drugiego z tych wariantów. Uzasadnione wydaje się przy tym oczekiwanie, że już najbliższe dni zweryfikują trafność nadziei na kolejny ruch w górę na naszym parkiecie. Wszystko tu zależy od obrony przez S&P 500 okolic czwartkowego zamknięcia. Jeśli się to uda, nadal uzasadnione będzie odnoszenie obecnej korekty do tej z listopada 2010 r. A jeśli tak, to powinny się odrodzić nadzieje na wzrost, skutkujące ruchem w stronę tegorocznego szczytu.
Rosnącą niepewność na rynkach widać przez pryzmat nastrojów inwestorów. Najnowsza ankieta Investors Intelligence przyniosła niewielki wzrost odsetka zarówno byków, jak niedźwiedzi. Jednocześnie udział akcji w funduszach aktywnie zarządzanych w ostatnich tygodniach znacząco skakał. Od ponad 86 proc. 9 lutego, do niecałych 66 proc. dwa tygodnie później. Po kolejnych dwóch tygodniach ten udział podniósł się do ponad 75 proc. Widać więc, że profesjonaliści dość istotnie w krótkim czasie zmieniają nastawienie, choć trzeba też przyznać, iż takie odczyty wskazują na utrzymujący się wśród nich optymizm. Takiego natomiast nie widać,
jeśli spojrzymy na rosnącą przewagę krótkich pozycji nad długimi w pochodnych otwieranych przez spekulantów na indeks S&P 500. Te statystyki wskazywałyby na możliwość wystąpienia „wyciskania krótkich pozycji” przed wejściem rynków w mocniejszą korektę. Wszak rzadko się zdarza, by tak wyraźna większość miała rację.
W dalszym ciągu najbardziej atrakcyjnym miejscem do ulokowania pieniędzy wydają się rynki surowców. Chodzi głównie o paliwa, a teraz także przecenione mocno towary żywnościowe.
Jednak coraz trudniej liczyć na trwałe zwyżki. Popłacać może raczej bardziej spekulacyjne