Ewentualny spadek WIG20 poniżej 2700 pkt otworzyłby mu drogę do przetestowania ostatniego dołka na wysokości 2675 pkt, a stamtąd z kolei nie byłoby daleko do lutowego minimum (2641 pkt). Dla niektórych indeksów dzisiejsza sesja była jeszcze gorsza. Gromadzący głównie małe spółki sWIG80 już teraz pogłębił dołki i jest najniżej od ponad roku.
Co ciekawe, praktycznie żadnego wrażenia na inwestorach na GPW nie zrobił popołudniowy odczyt indeksu zaufania amerykańskich konsumentów Conference Board. Pilnie obserwowany wskaźnik sięgnął wyraźnie wyższej wartości niż prognozowano (59,5 zamiast 57,9 pkt), a mimo to nie wywołało to entuzjazmu. Czyżby brak reakcji na pozytywne dane był oznaką, że to jeszcze nie koniec kłopotów dla posiadaczy akcji?
Powodem do zwyżki nie były też opublikowane godzinę wcześniej dane z amerykańskiego rynku nieruchomości, co jest jednak zrozumiałe. Co prawda odczyt indeksu S&P/Case-Shiller okazał się nieco lepszy od prognoz, ale marne to pocieszenie, bo ceny domów w USA nadal spadają, i to na dodatek coraz szybciej (-4,5 proc. rok do roku w maju).
Rano z kolei posiadaczom akcji nie sprzyjały dane o sprzedaży detalicznej w naszym kraju. Co prawda rok do roku jej wzrost (w cenach bieżących) był w czerwcu nadal dwucyfrowy, ale zamiast prognozowanych przez ekonomistów niemal 12 proc. wyniósł niespełna 11 proc. (w maju sięgał zaś niemal 14 proc.). Od razu odezwały się głosy o spowolnieniu gospodarczym.
Niejednoznaczne sygnały dotarły z amerykańskich spółek. O ile np. zyski Forda w II kwartale okazały się lepsze od prognoz, to UPS zapowiedział, że trwający kwartał nie zachwyci. Sezon publikacji wyników rusza także i u nas. PKN zapowiedział wstępnie, że zysk operacyjny w II kw. wyniósł ok. 1 mld zł. Większy od szacunków analityków okazał się zysk netto Banku Millennium.