Po tym jak w czwartek przez światowe giełdy przetoczyła się kolejna fala wyprzedaży, wczoraj na giełdach znów dominował kolor czerwony. Mocno taniały akcje na rynkach Europy Zachodniej. W ciągu dnia największe straty ponosili akcjonariusze firm niemieckich. Indeks DAX tracił ponad 3 proc. W USA sesja zaczęła się od umiarkowanych spadków, co uspokoiło nieco inwestorów na pozostałych rynkach. Po godzinie handlu w Stanach indeksy zdołały wyjść nad kreskę. Na Zachodzie Europy indeksy pozostały wprawdzie pod kreską, ale straty z dnia zostały częściowo zredukowane.
Ale już na niektórych rynkach wschodzących przeważali kupujący. Tak było np. w Turcji gdzie akcje zdrożały średnio o 2 proc. Równie mocno rósł w pewnym momencie indeks największych firm z GPW - WIG20. Na koniec dnia wskaźnik podliczono jednak tylko o 0,17 proc. wyżej niż w czwartek.
Ten wzrost odbywał się przy relatywnie niskim zaangażowaniu inwestorów. Obroty podliczono na 1 mld zł. podczas gdy sierpniowa średnia grubo przekracza 1,4 mld zł. To pokazuje, że strach na giełdzie jest wszechobecny. Zresztą wydarzenia z ostatnich dni pokazały, że ewentualne odbicie nie musi być trwałe i mało kto chce wpaść w kolejną pułapkę.
Sądząc po niewielkich obrotach można zakładać, że po stronie kupna pojawiają się krajowe fundusze. Raczej OFE, niż TFI gdyż te ostanie wciąż cierpią na brak gotówki od nowych klientów. Aktywni z pewnością są daytraderzy, dla których tak duża zmienność to okazja do ponadprzeciętnych zarobków.
Największy wzrost zanotowano na akcjach Pekao, który szczególnie mocno ucierpiał podczas ostatniej przeceny. Akcje banku zyskały ponad 5 proc.