Zaczęło się rozkładanie tego zdania na czynniki pierwsze, ale w zasadzie sama obietnica powstrzymała giełdowe indeksy, które znalazły się blisko krawędzi. Jeśli już mowa, że coś zawróciło znad krawędzi, to na pewno był to kurs EUR/USD. Notowania tej pary walutowej znalazły się w takim miejscu, że patrząc na wykres, niejeden analityk zastanawiał się „co z nami będzie?" – kwestia czy w tych rozważaniach chodziło bardziej o kondycję giełd, czy etaty w instytucjach finansowych, pozostanie słodką tajemnicą analityków. Na razie jednak obietnice prezesa EBC wystarczyły, ale w tym tygodniu rynek pewnie będzie „sprawdzał". Jak wspominałem ostatnio, jeśli to banki centralne miałyby zakończyć bessę/trend boczny na światowych giełdach, to ten tydzień jest na to bardzo dobry. Następna okazja dopiero za miesiąc (na trwałą poprawę wskaźników makroekonomicznych będziemy musieli poczekać jeszcze kilka miesięcy). Pierwsza część tego dreszczowca miała miejsce wczoraj wieczorem w Ameryce, a druga dzisiaj po południu rozegra się w Europie.
Oczywiście oczekiwania rynku są duże i bardzo sprecyzowane (więcej pieniędzy), więc i trudno będzie je zaspokoić. W zasadzie te dwie decyzje mogą rozstrzygnąć o koniunkturze w sierpniu.
Aczkolwiek bardziej prawdopodobne wydają się posunięcia, które nie spowodują odmiany sytuacji rynkowej w sierpniu. I niestety nadal będzie można oddawać się wakacyjnemu odpoczynkowi i oglądać igrzyska olimpijskie, bo na wakacje strach wyjechać – jeszcze biuro zbankrutuje (oczywiście biuro podróży).