Może nie jest to marazm kompletny, gdyż co jakiś czas trafia nam się sesja z większymi zmianami indeksów, ale pod względem obrotów jest coraz gorzej. Z racji tego, że decyzje banków centralnych w sierpniu już nie powinny wpłynąć na rynki, zostaje nam głównie śledzenie odczytów wskaźników makroekonomicznych. Te w zeszłym tygodniu wyglądały całkiem przyzwoicie, np. PMI dla krajów europejskich czy dane z amerykańskiego rynku pracy. Jednak na razie rynek traktuje to jak wyjątek od reguły, zwłaszcza w kontekście danych z europejskich gospodarek. W związku z powyższym i sytuacją w Grecji, która ponownie zastąpiła Hiszpanię w aspekcie rynkowych obaw, raczej ciężko oczekiwać, aby w najbliższych dniach sytuacja na światowych giełdach uległa zmianie. Co prawda na rynkach widać powolną i wzrostową tendencję, jednak prawdziwy test będzie czekał rynki przy tegorocznych maksimach. Oczywiście obok czysto technicznego spojrzenia warto też zwrócić uwagę na argumenty fundamentalne, mimo że ich siła w krótkim terminie nie jest rozstrzygająca. Bardzo atrakcyjnie wyglądają wyniki amerykańskich spółek - w II kwartale wyższy od oczekiwań zysk zanotowało 67,4 procent z 411 firm wchodzących w skład indeksu S&P500, które podały dotąd wyniki. Jak widać, kolejny raz spółki pozytywnie zaskoczyły analityków. Niestety, to nie te argumenty decydują o koniunkturze rynkowej – cały czas czekamy na przysłowiowy trigger – niestety, w sierpniu nie zanosi się na takie wydarzenie. Z innych ciekawostek warto wskazać, że Warren Buffett znów „załadował strzelbę na słonia".