W pierwszej fazie sesji WIG20 poddał się presji z rynków bazowych i poszukał zwyżki, która wyniosła indeks w rejon maksimów z wtorkowego rozdania. W kolejnych godzinach, głównie za sprawą korelacji z otoczeniem, średnia poszukała korekty porannej siły, konsolidacji i wreszcie cofnięcia, które udało się odrobić na końcowym fixingu. Bilansem dnia jest zwyżka WIG20 o 0,2 procent przy godnym szacunku obrocie, który przekroczył 650 mln złotych. Dla zwolenników analizy technicznej pozytywną stroną zakończonego handlu jest niezdolność strony podażowej do sprowadzenia indeksu pod pokonany opór na 2414 pkt. i podtrzymanie sygnałów kupna, jakie pojawiły się w kilku ostatnich tygodniach. Negatywnym elementem jest czytelne skorelowanie z rynkami otoczenia, które były dziś słabsze od GPW, ale w trakcie dnia nie były ignorowane. Problemem jest to, iż skorelowanie, którego brakowało w czasie, gdy świat maszerował na północ, pojawia się w okresie większej zmienności związanej z publikacją wyników kwartalnych na świecie, głównie w USA. W praktyce oznacza to, iż wykresy – również warszawskie – będą miały tendencje do generowania technicznego szumu. Standardem będą otwarcia lukami, które w trakcie dnia będą negowane tylko po to, by kolejna sesja zaczęła się znów od luki. Inaczej mówiąc GPW, która szuka ostatnio zwyżki, znalazła się w położeniu, w którym przyszłość wzrostów w dużym stopniu zależy od odpowiedzi amerykańskich inwestorów na raporty spółek. Niestety, sezon publikacji wyników kwartalnych ma Wall Street zapowiada się, jako trudny. Relatywnie wysokie wyceny w połączeniu z oczekiwanym spadkiem zysków – o blisko 5 procent, licząc średnio dla indeksu S&P500 – niosą ryzyko mocnych przecen. Dla równowagi warto jednak odnotować, iż nisko postawiona poprzeczka oczekiwań oznacza, iż łatwiej będzie o pozytywne zaskoczenia, co pozwoliłoby GPW szukać kontynuacji zwyżek w całkiem dobrze rozpoczętym kwietniu.
Adam Stańczak
e-mail: [email protected]