Turcja stała się tania nawet w porównaniu z szeroko rozumianymi rynkami wschodzącymi, do których się zalicza. Z naszych wyliczeń wynika, że ta luka w wycenach jest największa od pięciu lat! Dużo głębsza była jedynie w okresie globalnego kryzysu z przełomu lat 2008/2009.
Na tę kwestię nakłada się powtarzający się od lat cykl koniunkturalny na giełdzie w Stambule. W grudniu 2014 r. mieliśmy kulminację cyklu wzrostowego – roczna stopa zwrotu zbliżyła się do 50 proc. (a w ujęciu złotówkowym sięgnęła aż 70 proc.). Od tej pory cykl podąża w przeciwnym kierunku – roczne stopy zwrotu zbliżają się do zera. Historycznie zawsze schodziły poniżej zera – czy tak samo będzie i tym razem?
Jednym z motywów przewodnich obecnej fazy cyklu jest powracające niczym bumerang ryzyko polityczne, które koncentruje się wokół osoby prezydenta Erdogana. Pewne znaczenie w tym cyklu ma też zauważalna moda na przenoszenie się kapitałów do Rosji ze względu na ostatni wzrost cen ropy naftowej (korzystny dla Rosji i niekorzystny dla Turcji, jako znacznego importera tego surowca). Droższa ropa zepchnęła też w dół notowania krajowej waluty, liry. Tradycyjnie silne wahania jej kursu są dodatkowym czynnikiem ryzyka dla zagranicznych inwestorów.