Te nadzieje wzmacniane były stanowiskiem MFW, który opowiedział się za restrukturyzacją długu Grecji, i wypowiedzią przewodniczącego Rady Europejskiej Donalda Tuska, który stwierdził, że ewentualne greckie propozycje powinny się spotkać z „równie realistycznym" podejściem wierzycieli do kwestii zdolności Grecji spłaty jej zadłużenia. Przebywająca z wizytą na Bałkanach kanclerz Niemiec odrzuciła w czwartek te wezwania.

Długi zbankrutowanych państw zwykle i tak podlegają restrukturyzacji, ale czasami może to trwać bardzo długo. Polska pokolenie temu po bankructwie na swoich zagranicznych zobowiązaniach pod koniec 1981 r., znajdująca się w podobnej sytuacji jak Grecja teraz, musiała czekać na restrukturyzację swego zadłużenia 13 lat. Po drodze zdarzyły się stan wojenny, hiperinflacja, zmiana ustroju, zmiana orientacji geopolitycznej i depresja gospodarcza. Ciekawe, czy w przypadku Grecji restrukturyzacja długu zostanie przeprowadzona w bardziej zorganizowany sposób. Po ewentualnym bankructwie Grecji, jej wyjściu ze strefy euro i przywróceniu lokalnej waluty można by oczekiwać jej dewaluacji podobnej do tej obserwowanej na rublu i peso po bankructwach Rosji z sierpnia 1998 r. i Argentyny z grudnia 2001 r. Taka mniej więcej czterokrotna dewaluacja sprowadziłaby poziom nominalnego PKB w Grecji do poziomu sąsiedniej Albanii. Z pewnością sprzyjałoby to „rebałkaniz acji" Bałkanów, a warto pamiętać, że to dwie wojny bałkańskie poprzedziły wybuch pierwszej wojny światowej, której bezpośrednią przyczyną były właśnie zawirowania w „bałkańskim kotle".

W ciągu najbliższych dni okaże się, która opcja ostatecznie zwyciężyła. W razie osiągnięcia przynajmniej tymczasowego porozumienia, odraczającego na czas po wyborach w Hiszpanii i Portugalii poważniejsze rozmowy o obejmującym restrukturyzację długu Grecji trwałym rozwiązaniu tego problemu, można oczekiwać zwyżki głównych indeksów rynków akcji w Europie, korygującej trwające od kwietnia spadki.

Niestety, trwałość takiej hipotetycznej zwyżki zależeć będzie prawdopodobnie od dalszych losów chińskich rynków akcji. Od dawna wydawało się, że osłabienie jena i umocnienie dolara (z którym powiązany jest chiński juan) wywrze silną presję na chińską gospodarkę. Chińskie giełdy długo opierały się tej presji, ale ostatnie załamanie cen wyglądało jak typowy początek kryzysu, podobnego choćby do kryzysu azjatyckiego z lat 1997–1998.

Jeśli tak jest w rzeczywistości, to próby dynamicznego odreagowania, zwykle następujące po takiej pierwszej kilkutygodniowej fali wyprzedaży, zakończą się w sierpniu niepowodzeniem i końcówka lata oraz początek jesieni na giełdach przebiegać będą pod znakiem nawrotu słabości chińskiego rynku.