Obecnie termin lipcowy, według rynku, jest równie prawdopodobny, co wyrzucenie reszki. To spora zmiana, bo jeszcze niedawno na podwyżkę latem nie dawano więcej niż 20 proc. Widmo podniesienia stóp procentowych w USA nad polskim rynkiem ciąży, ale nie jest to przecież jedyny negatywny czynnik. Nastroje są wystarczająco słabe, by doszło do zakończenia korekty spadkowej.
Nowy tydzień rozpoczniemy publikacją wstępnych wartości wskaźników PMI dla sektorów usług i przemysłu w strefie euro. W ostatnich czasach znaczenie tych danych z punktu widzenia wpływu na rynek wyraźnie wzrosło. Z założenia wskaźniki PMI mają charakter wyprzedzający względem twardych danych o aktywności gospodarki, a skoro rynek akcji wyprzedza zmiany w samej gospodarce, to takie publikacje są czynnikami, które są brane pod uwagę przy podejmowaniu decyzji inwestycyjnych. Publikacja wstępnych wartości tych wskaźników to niejako wyprzedzenie do kwadratu, bo już nie chodzi o oficjalny odczyt, ale o jego przybliżoną wartość. Później publikowana wartość oficjalna nie wzbudza już takiego poruszenia, gdyż w dużej mierze jest zdyskontowana właśnie przy okazji publikacji wstępnej. Zatem należy się liczyć z możliwością zwiększonej zmienności, nawet mimo że mamy do czynienia z poniedziałkiem, ale warunkiem jej pojawienia się jest rozbieżność publikacji względem prognoz rynkowych.
We wtorek interesująco wygląda publikacja dynamiki niemieckiego produktu krajowego brutto oraz wskaźnika ZEW. Po południu poznamy wielkość sprzedaży domów na amerykańskim rynku pierwotnym nieruchomości.
W środę kluczowa będzie wartość niemieckiego wskaźnika Ifo.
Mniej emocji wzbudzają dane o brytyjskim PKB, które pojawią się w czwartek. Tego dnia poznamy również wielkość zamówień na dobra trwałe w Stanach Zjednoczonych oraz liczbę nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych, a w końcowej fazie sesji pojawi się informacja o zmianie liczby podpisanych umów kupna/sprzedaży domów.