W komentarzu do wtorkowej sesji wspominałem, że ostatnia seria zwyżek to wciąż tylko korekta w trwającym od marca trendzie spadkowym. Taki scenariusz będzie aktualny dopóty, dopóki WIG20 nie przebije oporu 1850 pkt. Wczoraj był blisko, bo sesyjne maksimum wyniosło 1834 pkt. Dzisiejsza, poranna zniżka pokazuje jednak, że paliwa do wzrostu może zabraknąć. Poranny ruch wpisuje się niestety w scenariusz powrotu na ścieżkę spadku. W portfelu blue chips traciły rano wszystkie spółki, a najbardziej banki BZ WBK i mBank. Niewykluczone, że ma to związek z niepewnością dotyczącą ostatecznego kształtu ustawy frankowej.
Środowy spadek jest o tyle zaskakujący, że wczoraj na Wall Street i w Tokio odnotowano wzrosty. Zdaniem Marcina Kiepasa, głównego analityka Admiral Markets, zwyżki powinny też wspierać drożejące surowce. - W tym zwłaszcza ropa, która wybiła się górą z 3-tygodniowej konsolidacji, co otwiera jej drogę do dalszej zwyżki. Na plus też należy interpretować nocne dane jakie napłynęły z Japonii (PKB, bilans płatniczy) i Chin (bilans handlowy) – przekonywał ekspert w porannym komentarzy. Zwracał on jednocześnie uwagę, że przestrzeń do zwyżek jest ograniczona – zarówno przez najbliższą strefę oporu, jak również krótkoterminowe wykupienie rynku.
Dziś rynek czeka na decyzję RPP w sprawie stóp procentowych, choć nie powinno być żadnego zaskoczenia. Ponadto istotne będą nastroje na zachodnich rynkach. Poranek we Francji i Niemczech też przyniósł spadki, co koresponduje z naszą słabością. W końcówce sesji oczy inwestorów standardowo zwrócone będą na Wall Street. S&P500 zbliża się do historycznych szczytów i rynek zadaje sobie pytanie, czy uda się wyznaczyć nowe rekordy?