Teraz na notowania ich akcji wywiera wpływ inny akt prawny – przygotowywana przez Kancelarię Prezydenta „Ustawa o sposobach przywrócenia równości stron niektórych umów kredytu i umów pożyczki" popularnie zwana ustawą frankową.
Po raz pierwszy projekt tej ustawy został przedstawiony w połowie stycznia br., co spowodowało silną przecenę akcji banków, głównie tych najbardziej zaangażowanych w udzielanie kredytów frankowych. Pomimo szerokiej debaty dotyczącej rozwiązania problemu kredytobiorców frankowych do tej pory nie było możliwe jednoznaczne oszacowanie skutków i skali strat sektora bankowego z tytułu ewentualnego przewalutowania kredytów, przede wszystkim z uwagi na złożoność problemu i brak ostatecznej wersji ustawy.
Wyliczenia przeprowadzone przez KNF wskazują, że straty mogą wynieść od 56 mld aż do 107 mld zł. W praktyce oznaczałoby to niewypłacalność niektórych banków, a nawet ryzyko wybuchu kryzysu finansowego w Polsce. Sądząc po obecnych wycenach akcji banków zaangażowanych w kredyty frankowe, większość inwestorów nie spodziewa się, że ostateczne obciążenia dla sektora będą aż tak znaczące. Należy jednak pamiętać, że oprócz chęci dotrzymania obietnic wyborczych i pozyskania nowych zwolenników konieczne jest samo „rozbrojenie frankowej bomby" na wypadek gwałtownego osłabienia złotego, a także zwiększenie skłonności do konsumpcji części klasy średniej przez jej oddłużenie (straty dla banków oznaczają przecież „zysk" dla kredytobiorców).
Wprowadzenie ustawy frankowej w bardziej restrykcyjnej wersji przyśpieszyłoby również proces konsolidacji sektora, ponieważ długotrwałe obniżenie rentowności części banków lub konieczność ich dokapitalizowania mogłyby zwiększyć skłonność właścicieli do pozbycia się ich akcji. Niewątpliwie sprzyjałoby to realizacji koncepcji repolonizacji sektora bankowego. Skutkiem tego w kontekście argumentów ekonomicznych i politycznych szacunki KNF mogą się okazać już nie tak teoretyczne, a autorom ustawy pozostanie „jedynie" rozwiązanie problemu zadłużenia osób fizycznych w walutach obcych w taki sposób, aby jednocześnie nie doprowadzić do załamania systemu bankowego.