Ubiegłotygodniowe obroty wyniosły co prawda aż 37 mln zł, ale 20 mln zł wygenerowane zostało przez Ghelamco, które skupiło własne obligacje, w dodatku od swojego jedynego udziałowca Granbero Holdings. Nie dość, że płynność rynku niewielka, to ciężko doszukiwać się konkretnego kierunku w zmianach rentowności polskich korporatów. Wygląda na to, że nie ma chętnych na sprzedaż obligacji na rynku wtórnym. I nie ma się temu co dziwić.
W obliczu Brexitu brak zmienności to chyba najlepsza informacja, jaką inwestorzy mogli otrzymać. Możliwe, że w najbliższym czasie zaobserwujemy zwiększone napływy do funduszy obligacyjnych od inwestorów poszukujących spokojnej przystani, by przeczekać zawirowania na rynkach walutowych. Nie jest jeszcze pewne, jakie konsekwencje przyniesie Brexit. Wyjaśnienia wymagają dwie podstawowe kwestie. Po pierwsze, jak będzie wyglądać proces wychodzenia Wielkiej Brytanii z UE. Czy umowy handlowe pozostaną bez zmian? Czy zostaną nałożone dodatkowe cła na ponadnarodowe usługi finansowe z Londynem? Czy Londyn pozostanie ośrodkiem transakcji clearingowych dla euro? Druga kwestia jest czysto polityczna – czy Brexit spowoduje efekt domina, a zachęcone „zwycięstwem" konserwatystów brytyjskich radykalne partie Europy Kontynentalnej dostaną wiatru w żagle i będziemy mogli spodziewać się kolejnych referendów?
Na obydwa pytania jest wiele odpowiedzi, o bardzo odmiennych konsekwencjach zarówno krótko-, jak i długoterminowych, a prawdopodobieństwa scenariuszy pozostawmy politologom. Jednego możemy jednak być pewni – awersja do ryzyka rośnie, co widać np. po gwałtownym wzroście kursu franka, który powszechnie uważany jest za bezpieczną walutę. W całym tym zamieszaniu rynek Catalyst wygląda na atrakcyjną odpowiedź. Odwrót od walut rynków wschodzących (w tym od złotówki) i ich deprecjacja powinny pozytywnie wpływać na nasz eksport. W związku ze zmianami kursów walutowych powinna pojawić się też presja inflacyjna w naszej gospodarce, co udowodni słuszność RPP o niepodnoszeniu stóp procentowych w ostatnich miesiącach i niejako „opieszałość" w walce z deflacją. Spodziewalibyśmy się, że emisje dużych emitentów będą się rozchodziły jak świeże bułeczki – w końcu na obligacjach trzymanych do wykupu można stracić jedynie w przypadku upadłości. Problem z plasowaniem, a co istotniejsze – z rolowaniem obligacji mogą mieć za to mali emitenci. Przy tak dużych wahaniach i możliwościach spekulacji na rynkach surowcowych, walutowych i akcyjnych kto będzie chętny na podejmowanie ryzyka też na mało płynnym rynku Catalyst?