Głównym bohaterem środowej sesji był bank Pekao. Rano dowiedzieliśmy się, że jego właściciel – włoski Unicredit, sprzedał 26,2 mln akcji. Oferta miała charakter prywatny i była skierowana do inwestorów instytucjonalnych. Cena sprzedaży wyniosła 126 zł za papier, a więc była o 6,4 proc. niższa od kursu wtorkowego zamknięcia. Rynek negatywnie zareagował na sprzedaż tak dużego pakietu akcji. Po południu walory Pekao taniały o 6,8 proc. do 125,5 zł. Z uwagi na fakt, że spółka ta posiada aż 11-proc. udział w portfelu WIG20, również i indeks raził słabością, zwłaszcza w drugiej części sesji.
Do południa bowiem WIG20 oscylował przy poziomie 1750 pkt, który stanowi silny, techniczny opór. W walce o jego pokonanie wspierały warszawskie byki rynki zagraniczne. Indeks S&P500 wyznaczył na poprzedniej sesji nowy historyczny szczyt (2155 pkt), a Nikkei225 zaliczył zwyżką o 0,8 proc. Przed południem symboliczne plusy notowały też indeksy z zachodniej Europy – DAX i CAC40. Niestety ciężar w postaci Pekao okazał się zbyt duży dla WIG20, by utrzymać barierę 1750 pkt. Środa zakończyła się spadkiem indeksu o 0,6 proc. do 1744 pkt, choć w porywach indeks spadał nawet do 1736 pkt. Na wykresie wciąż dominuje układ spadkowy, budowany od końca marca. W jego obrębie celem dla niedźwiedzi są dołki ustanowione po Brexicie, czyli 1641 pkt. O poprawie sytuacji i ewentualnej możliwości zmiany układu sił będzie można mówić dopiero wtedy, gdy WIG20 przebije 1850 pkt.
Nadzieją dla naszego rynku może być kondycja rynków wschodzących. Na wykresie indeksy MSCI Emerging Markets analitycy dostrzegają formację odwróconej głowy z ramionami, która zgodnie z teorią zapowiada wybicie w górę i ruch równy przynajmniej wysokości owej formacji. W opinii ekspertów rynkom tym sprzyjają zwyżki cen surowców. Od lutego indeks towarowy CRB wzrósł o 22 proc. Niewykluczone, że rynek wchodzi w fazę hossy, która powinna pociągnąć za sobą notowania akcji w krajach rozwijających się.