Podobnie sytuacja wyglądała na dużych europejskich giełdach z tą różnicą, że w drugiej części dnia ożywili się tam kupujący, wyciągając na wielu z tych rynków główne indeksy nad kreskę. Inwestorzy w Warszawie nie mieli tyle szczęścia.
Notowania na GPW przebiegały w prawdziwie wakacyjnej atmosferze. Główne indeksy poruszały się przez całą sesję w wąskim przedziale wahań, co po części było efektem małej liczby istotnych danych makro, które mogłyby wpłynąć na losy sesji. Większego wrażenia nie zrobiły opublikowane chwilę po rozpoczęciu notowań w Europie wskaźniki PMI obrazujące koniunkturę w przemyśle w największych europejskich gospodarkach. Wypadły one lepiej od oczekiwań analityków, a wyhamowanie koniunktury potwierdziły jedynie dane z Wielkiej Brytanii, co jednak nie było zaskoczeniem, biorąc pod uwagę decyzję Brytyjczyków o Brexicie.
Przecenę najmocniej odczuli posiadacze akcji spółek z WIG20, a szczególnie banków. Rynek nie krył obaw związanych z ustawą frankową, której projekt m.in. według informacji „Parkietu" w najbliższych dniach ma trafić do Sejmu. Nieoficjalnie wiadomo, że wcale nie będzie łagodniejszy dla banków niż poprzednie. Na drugim biegunie wśród drożejących papierów znalazły się akcje spółek energetycznych i KGHM.
Wyraźnie lepsze nastroje panowały na szerokim rynku. Pozytywnie wyróżnił się wracający do łask segment średnich firm (indeks mWIG40), w którym nawet kilkuprocentowe zwyżki wybranych walorów nie były niczym nadzwyczajnym.
Koniec tygodnia okazał się udany dla złotego. Kontynuował trend z poprzednich dni, umacniając się względem głównych walut. Na koniec piątkowych notowań płacono 4,35 zł za euro i 3,95 zł za dolara.