Wspomniana siła kulminowała z końcem 2010 roku i od tamtego czasu najpierw powoli, a od 2013 roku już szybciej rynki wschodzące oddawały pola rynkom rozwiniętym. Ten negatywny trend swoje minima osiągnął w styczniu tego roku i od tego czasu zaobserwować można postępujący proces nieco lepszego zachowania giełd państw rozwijających się. Na ogłoszenie narodzin nowego długoterminowego trendu może być jeszcze za wcześnie, ale nie można ignorować sygnałów na taką możliwość wskazujących. Sam indeks MSCI Emerging Markets z początkiem miesiąca pokonał istotny opór w postaci linii ograniczającej zwyżki przez okres ostatniego roku. W tym samym czasie przygasł nieco wcześniejszy blask Wall Street. Co prawda indeks S&P 500 ustanowił nowe historyczne maksima, ale w tym tygodniu nie widać zainteresowania tym, co dalej z rynkiem począć. Lepiej na tym tle wygląda niemiecki DAX, co wskazuje, że globalny kapitał zaczyna szukać alternatyw dla drogich amerykańskich akcji. W środowisku niskich rentowności obligacji i dalszej stymulacji w wykonaniu głównych banków centralnych trwa wyścig w poszukiwaniu wyższych stóp zwrotu. Na tym tle pozytywnie wyróżniają się rynki wschodzące i dlatego miesięczny napływ do funduszy dłużnych tej klasy aktywów osiągnął nowy rekord, a w przypadku funduszy akcji mówić możemy o najdłuższej przewadze wpłat nad wypłatami od dwóch lat. Jest to pozytywny impuls również dla GPW, co widać choćby w tym tygodniu po zastanawiających popołudniowych zwyżkach, które wiązać można z zakupami funduszy z siedzibą w USA. Co przemawia za lepszym zachowaniem rynków wschodzących? Z pewnością niższe wyceny oraz wyższa rentowność. Ustabilizowała się również wcześniej pogarszająca się koniunktura gospodarcza w takich krajach, jak Brazylia, Rosja czy nawet Chiny. Dodatkowym, dotychczas niezauważonym czynnikiem jest powoli, ale konsekwentnie rodząca się na świecie presja inflacyjna. Na pierwszy rzut oka przy bardzo niskich wskaźnikach inflacji jej nie widać, ale indeksy wyprzedzające oraz odbicie cen surowców na czele ze złotem nie pozostawiają złudzeń, że deflacyjne zagrożenie mija. Z makroekonomicznego punktu widzenia jest to wsparcie dla rynków wschodzących i stąd brać się może większe nimi zainteresowanie.