Piotr Neidek, DM mBank
Czy warszawskie indeksy czeka mocniejsza przecena zaś maj stanowi świetny okres, do ucieczki z rynku kapitałowego? Po ostatnich sesjach można nabrać przekonania, że siła popytu słabnie i benchmarki nie są w stanie wydostać się z lokalnego marazmu, bez wykonania większej przeceny. WIG20 dławi się na wysokości 2400, mWIG40 nie może pokonać podwójnego szczytu zaś sWIG80 od wielu tygodni przebywa w konsolidacji nie wykazując chęci do kontynuacji hossy. Na tygodniowym wskaźniku RSI można zauważyć negatywną dywergencję i zaś dzienny odczyt jest równie niepokojący. W USA byki nie mają sił na pokonanie ostatnich ekstremów zaś na Starym Kontynencie od początku tygodnia trwa korekta płaska, która ma prawo przerodzić się w układ wertykalny? Jest jednak coś, co sprawia, że ww. obawy mogą okazać się pochopne i rynki akcyjne wkrótce ruszą na północ. Po pierwsze z bezpiecznej przystani wciąż odpływa kapitał, który powinien zasilać rynki akcji. Po drugie złoty wciąż jest silny a średnioterminowe sygnały przemawiają za jego umacnianiem się, a to znów powinno przełożyć się na zwyżkę WIGu. Po trzecie benchmark MSCI EM wciąż się umacnia a wczorajsze nowe szczyty powinny dodać otuchy graczom nad Wisłą. Skala aprecjacji od początku tego tygodnia wynosi już +3% co w połączeniu z wynikiem naszych, rodzimych indeksów sprawia, iż GPW zacząć nadganiać zaległości wobec zagranicy. Po czwarte Indeks Cenowy wytracił swój spadkowy impet i broni się na wsparciach, dzięki czemu outlook na szeroki rynek powinien pozostać optymistyczny. I po piąte – WIG20 jak na razie koryguje się w bezpieczny sposób a do zakończenia impulsu zapoczątkowanego pod koniec marca brakuje jeszcze jednej wzrostowej fali i dopiero kiedy na wykresie pojawi się elliottowska piątka, obawa o spadki okaże się realna.
Krystian Brymora, DM BDM
Czwartkowa sesja miała dwa oblicza. Do otwarcia Wall Street główne indeksy w Warszawie świeciły na zielono, powyżej psychologicznego 2400 pkt. Niestety korekta za oceanem szybko sprowadziła krajowych inwestorów dosłownie na ziemię. Tym samym FW20 niebezpiecznie zbliżył się do dołu konsolidacji z ostatnich dni (2350-2425 pkt). Nie trzeba wspominać, czym może skończyć się jej wybicie. Wydaje się, że lepszy „performance" spółek energetycznych (wczoraj rząd wycofał się z planów podniesienia wartości nominalnej akcji i w konsekwencji obciążenia spółek dużym podatkiem) nie jest w stanie zatrzymać korekty na wykupionych spółkach paliwowych. PKN, gdzie sytuacja techniczna wydaje się obecnie najtrudniejsza, ma najwyższy udział w WIG20 na poziomie 15,4%. Jeśli do tego dodać spółki finansowe (47%), w tym bardzo wygrzane PZU (RSI >70, udział 12%) to problemy mogą być większe niż się nam wydaje (cała energetyka waży zaledwie 7,3%). Z tyłu głowy mamy przecież statystki sezonowości, wskazujące że maj to najgorszy miesiąc w roku dla WIG20 ze średnią stopą zwrotu -1,8%. Dziś nastroje o poranku są lepsze. Wall Street zamykała rynki na Starym Kontynencie na dziennych minimach. W końcówce Amerykanie odrobili część strat. W krytycznym momencie S&P500 tracił 0,7%. Skończył na -0,2%. Kontrakty na DAX o poranku notują 0,1% wzrost. Kalendarium makro jest dość bogate. U nas poznamy głównie inflację za kwiecień. Po sesji Moody's zrewiduje ocenę ratingową. Trwa sezon wyników za 1Q'17, który w szczególności wśród mniejszych spółek stwarza okazje inwestycyjne.
Piotr Kuczyński, DI Xelion
W czwartek rozwijająca się dynamicznie afera Comeya nadal mogła ciążyć na notowaniach na Wall Street. Poza tym sieci sprzedaży detalicznej Macy's i Kohl's opublikowały bardzo słabe wyniki kwartału, co postawiło znak zapytania nad zakupowymi chęciami Amerykanów. Podsumowując: obóz niedźwiedzi miał duże wsparcie.
Jak zwykle w czwartek opublikowany został w USA raport z rynku pracy. Dowiedzieliśmy się, że w minionym tygodniu złożono 236 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 245 tys.). Średnia 4. tygodniowa dla tych danych kosmetycznie wzrosła.
Byki na Wall Street miały wszystko, oprócz rosnącej ceny ropy, przeciwko sobie, a jednak niedźwiedziom trudno było zrobić z tego użytek. Początek sesji był całkiem mocno spadkowy, ale po godzinie włączyli się kupujący i skala spadków zaczęła się zmniejszać. Po tym ruchu zapanował marazm – indeks S&P 500 stracił nieznacznie (0,22%).