Niektórzy porównują nawet obecną sytuację do pamiętnej bańki internetowej, która pękła w 2000 r. Wskazują, że od dołka z 2009 r. indeks Nasdaq Composite urósł o prawie... 350 proc.(!). Tylko w tym roku zdążył podskoczyć o prawie 20 proc., bijąc na głowę nawet szerszy indeks S&P 500.
Argumentem za pewnym przegrzewaniem się akcji w sektorze może być sprawdzony historycznie globalny sondaż Bank of America/ Merrill Lynch. W maju ankietowani zarządzający po raz pierwszy wskazali sektor technologiczny jako najbardziej „zatłoczone" (crowded) aktywo (wcześniej przez szereg miesięcy wskazywali dolara - ostatnio się faktycznie osłabił). W średnim terminie nie można zatem wykluczyć korekty tego silnego optymizmu. Ale co na dłuższą metę? W szczytach bańki internetowej z końca XX wieku wskaźnik P/E dla indeksu Nasdaq przekraczał 60(1). A teraz? Wynosi 27,5 (według danych Reutera). Bardzo atrakcyjny poziom to nie jest, ale o skrajnej drożyźnie też nie sposób mówić. Dla porównania, średnia za ostatnich dziesięć lat to ok. 20. Reasumując, po najnowszej dynamicznej fali wzrostowej wielu analityków zaczyna się obawiać głębszej korekty w sektorze technologicznym. Ale mówienie o bańce spekulacyjnej byłoby grubą przesadą.