W czasie hossy powinno to prowadzić do wzrostów, gdyż tego samego dnia publikowane są wskaźniki PMI, które w czasie ożywienia gospodarczego zaskakują pozytywnie i poprawiają klimat inwestycyjny. Dzisiaj obserwowaliśmy próby rozegrania pozytywnego scenariusza, ale z mieszanym skutkiem.
O poranku nastroje rzeczywiście były dobre. Wpływ na to miała cała seria optymistycznych informacji z Azji. W Chinach oficjalny wskaźnik PMI dla przemysłu zaskoczył pozytywnie wzrostem do najwyższego poziomu od 2012 roku. Oczekiwano jego niewielkiego spadku z 51,7 pkt. do 51,5 pkt., a jego ostateczna wartość wyniosła 52,4 pkt. Bardzo dobrze wypadł też sektor usług ze wzrostem indeksu z 53,4 pkt. do 55,4 pkt. Jedynie indeks PMI publikowany przez prywatną firmę Markit zniżkował, ale nie przyciągnęło to większej uwagi, szczególnie że w oficjalnym indeksie bardzo dobrze zaprezentował się subindeks dla nowych zamówień. W Japonii dane też okazały się lepsze od oczekiwań. Indeks Tankan dla przemysłu wzrósł do najwyższego poziomu od dekady, indeks PMI też zaskoczył pozytywnie. Z kolei w Korei Południowej eksport we wrześniu wzrósł aż o 35%. Wszystko to prowadziło do dobrego nastroju, który lekko tonować mogło tylko zamieszanie wokół niedzielnego referendum niepodległościowego w Katalonii. W Hiszpanii mówić już możemy o poważnym kryzysie politycznym, ale wpływ tego wydarzenia został ograniczony do spadków na giełdzie w Madrycie. Z kolei w przypadku GPW nadeszła informacja, którą odczytywać należy raczej pozytywnie. Otóż FTSE Russell zadecydował o przeklasyfikowaniu Polski do kategorii rynków rozwiniętych. Warto jednak zaznaczyć, że decyzja wejdzie w życie dopiero we wrześniu przyszłego roku. Ponadto indeksy FTSE nie są tak popularne jak konkurencyjnej firmy MSCI. Oznacza to, że na chwilę obecną decyzję należy traktować jako ruch prestiżowy, ale realnie mało znaczący dla GPW. Zresztą zachowanie naszego rynku to potwierdzało. Z drugiej jednak strony krajowy indeks PMI po raz pierwszy od kwietnia zaskoczył pozytywnie, co powinno wspierać popyt na polskie akcje.
Początek sesji rzeczywiście był optymistyczny, choć ograniczał się do spektrum spółek największych. Małe i średnie po wzrostowym piątku dzisiaj miały większe problemy z kontynuacją wzrostów. Duże spółki korzystały na lepszej atmosferze, ale po południu dobra passa się odwróciła. Po dotarciu do oporu na wysokości 2480 pkt. pojawiły się problemy, głównie z uwagi na brak większego kapitału zainteresowanego zakupem akcji. Obroty bowiem nie dopisywały i rynek zaczął uginać się pod własnym ciężarem. Ostatecznie tylko dzięki wyższemu fixingowi udało się wypracować zwyżkę 0,66%.
Łukasz Bugaj, CFA