Już w poniedziałek nasz rynek zaliczył solidne zwyżki, jednak, jak się okazało, było to tylko preludium do tego, co działo się na parkiecie we wtorek. Na naszym rynku znów bowiem od początku dnia dominował kolor zielony. Co prawda, o ile jeszcze w początkowym fragmencie notowań, zwyżki raczej nie robiły wrażenia, tak z kolejnymi godzinami handlu przewaga popytu robiła się coraz bardziej widoczna. WIG20 zaczął zyskiwać grubo ponad 1 proc. W kulminacyjnym momencie osiągnął nawet poziom 2566 pkt, co oznaczało jednocześnie wyrównanie tegorocznego rekordu hossy. Jakby tego było mało, warszawska giełda była jedną z najsilniejszych w Europie. Lepiej radziły sobie jedynie rosyjskie indeksy Micex oraz RTS, które zyskiwały nawet ponad 3 proc.

Sielankowa atmosfera została popsuta nieco w końcówce. Popsuli ją Amerykanie. Ci rozpoczęli dzień od nieznacznych spadków, co wywołało niepokój również w Warszawie. W efekcie w ostatniej godzinie handlu zwyżki nieco wyhamowały i plany śrubowania rekordu hossy trzeba było odłożyć na później. Ostatecznie WIG20 zamknął dzień 0,8 proc. na plusie. Wynik ten można uznać za więcej niż przyzwoity, jednak mając na uwadze fakt, że w pewnym momencie zwyżka sięgała prawie 2 proc. można odczuwać pewien niedosyt. Na uwagę zasługuje również poziom aktywności inwestorów. Obroty na całym rynku bez większego problemu przekroczyły 1 mld zł, co jest najlepszym dowodem na to, że podczas wtorkowej sesji w grze był zagraniczny kapitał.

GG Parkiet

Gdyby nie końcówka wtorkowej sesji do kolejnych dni można byłoby podchodzić ze spokojem. Ostatnia godzina wtorkowego handlu zasiała jednak niepokój w sercach inwestorów, czy aby na pewno byki mają dość sił do tego, aby zaatakować wyższe poziomy.