Z jednej strony po kilku dniach spadków perspektywa odbicia stawała się coraz bardziej realna. Pobożne życzenia to jedno. Z drugiej strony już na początku notowań inwestorzy dostali argument do tego, aby znowu kupować akcje. Okazały się nim wyjątkowo dobre dane dotyczące wzrostu gospodarczego w Polsce. I faktycznie w pierwszej części notowań wszystko przebiegało zgodnie z planem, przynajmniej jeśli chodzi o indeks 20 największych spółek naszego parkietu. Ten rozpoczął dzień na plusie, a po godzinie handlu zyskiwał już 0,8 proc., co stawiało nas w gronie najsilniejszych rynków na Starym Kontynencie. Niestety, im dalej w las, tym bardziej napięta stawała się sytuacja. WIG20 zamiast bowiem kontynuować rozpoczęte rano zwyżki, obrał zupełnie inny kierunek. Na nieco ponad godzinę przed zamknięciem notowań pojawiło się nawet niebezpieczeństwo, że byki całkowicie oddadzą pole. Scenariusz ten wspierał spadkowy początek notowań na Wall Street. Na szczęście na ostatniej prostej notowań popyt znów się uaktywnił. Nie udało się jednak wrócić do porannej skali zwyżek. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,4 proc. Oczywiście można się cieszyć, że w końcu udało się przerwać spadkową serię, jednak martwi styl, w jakim nasz rynek tego dokonał.
Spośród spółek wchodzących w skład indeksu WIG20 na szczególną uwagę zasługuje firma Eurocash. Rano jej akcje taniały nawet około 8 proc. Wszystko to po informacji, że spółka opuści prestiżowy indeks MSCI Poland (wejdą do niego CD Projekt, Dino oraz Play Communications). W pewnym momencie doszło jednak do przesilenia i inwestorzy przecenę wykorzystali do tańszych zakupów akcji. W efekcie straty z początku sesji w drugiej połowie dnia zostały odrobione i akcje Eurocashu do końca notowań walczyły o to, aby zamknąć jednak dzień na plusie.