Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Wczorajsza formacja kanazuchi, zbudowana przez WIG20, stanowi zachętę do dalszej obrony strefy wsparcia 2251-2253 a także prowokuje wyprowadzenie wzrostowej kontry w stronę poniedziałkowego maksimum. Tego typu formacja o czarnym korpusie oraz z zachowaniem warunku, iż cena otwarcia jest jednocześnie ceną maksymalną, rzadko bywa identyfikowalna na wykresie benchmarku największych spółek. Kanazuchi ma dwa przesłania w sobie. Pierwszym z nich jest to, iż minimum tej formacji wyznacza poziom wsparcia na kolejne dni i dopóki cena close wypada powyżej 2254 (środowa podłoga), dopóty byki mogą czuć się bezpiecznie. Drugie znaczenie tonkachi (zamienna nazwa w japońskim słowniku) jest takie, iż po lokalnej zmianie trendu, widocznej głównie na interwale godzinowym czy też 5min, siła popytu skierowana jest na północ. Aby jednak doszło do potwierdzenia formacji młota, o której obecnie jest mowa, dzisiaj WIG20 powinien zakończyć sesję zarówno powyżej swojego porannego otwarcia jak i nad wczorajszym zamknięciem. Temu zadaniu ma pomóc m.in. USDPLN, który wczoraj wyrysował układ zwany nagre boshi czyli de facto lustrzane odbicie ww. wspomnianego kanazuchi. Dolar dotarł wczoraj do poziomów ostatni raz widzianych w listopadzie 2017.r. i po miesiącu intensywnych wzrostów skutkujących wykupieniem, wygląda na to, że złoty powinien zacząć odrabiać straty. Dzienny wskaźnik RSI wygenerował wtórny sygnał sprzedaży, co w połączeniu z negatywną dywergencją generuje presję grania krótkich pozycji przez zagranicę. Ciekawie prezentuje się indeks WIG20USD, gdzie można doszukać się obrony dotychczasowego, majowego denka zatem po ostatniej przecenie pojawia się szansa na to, aby na GPW ponownie pojawiła się zieleń.
Krzysztof Pado, analityk DM BDM
WIG20 zanotował wczoraj trzecią spadkową sesję z rzędu (a na wykresie pojawiła się kolejna świeca z czarnym korpusem, przy czym z dość długim dolnym cieniem). Tym razem spadek był jednak bardzo symboliczny, bo jedynie o 0,02% (2275,9 pkt). Nastroje na rynkach zagranicznych były trochę lepsze. DAX zyskał 0,2%, natomiast S&P500 urósł o 0,4%. Ciekawiej tymczasem wygląda sytuacja na innych rynkach finansowych. EUR/USD spadło wczoraj pierwszy raz w tym roku poniżej 1,18, ropa Brent jest już przy 80 USD/bbl (skutki takiej kombinacji dobrze widać obecnie na stacjach paliw). Natomiast rentowność amerykańskich 10-letnich obligacji przekracza już 3,1%, przy rentowność polskich poniżej 3,3%. Tak wąskie spready ostatni raz pojawiały się na przełomie 2014/15 i w 2006 roku. Dziś rano światowe giełdy nie obrały jakiegoś zdecydowanego kierunku. W Azji lekko zyskuje japoński Nikkei225, natomiast w drugą stronę podążają indeksy w Chinach. W okolicy wczorajszych zamknięć notowane są kontrakty na DAX i S&P500. Technicznie spoglądając na WIG20, w ostatnich dniach znieśliśmy 50% ostatniego ruchu wzrostowego, który rozpoczął się po długiej majówce. W perspektywie ostatnich kilku tygodni można nakreślić lekko zwyżkujący kanał (dołem przez dołki z końca marca i początku maja, górą przez lokalne szczyty z drugiej połowy marca i kwietnia). W średnim terminie do poprawy sytuacji byków potrzebne byłoby jednak wyjście z niego górą (co pozwoliłoby na zanegowanie układu coraz niżej sięgających korekt wzrostowych). Na krajowy rynku trwa nadal sezon wynikowy za 1Q'18 (i potrwa jeszcze do końcówki maja). Wyniki dziś (i wczoraj po sesji) opublikowały LPP, Getin Noble Bank plus trochę średnich i małych firm. Z danych makro mamy dziś tygodniowe wnioski o zasiłek dla bezrobotnych w USA oraz tamtejszy indeks wskaźników wyprzedzających Conference Board.
Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
W środę Wall Street mogła pokazać, że wtorkowe spadki indeksów były jedynie wypadkiem przy pracy, a gracze powoli przyzwyczajają się do wyższej od 3% rentowności dziesięcioletnich obligacji. Byłby to mocny sygnał kupna akcji. Oczywiście alternatywą był dalszy ciąg korekty. Okazało się, że byki nadal rządzą. Oczywiście Wall Street nie zareagowała na to, co działo się w Europie. Jak zresztą miała reagować skoro indeksy w Europie (szczególnie w Niemczech) rosły? Dość dziwne to było zachowanie w sytuacji, kiedy pomysły tworzących rząd we Włoszech Ligi Północnej i Ruchu 5 Gwiazd przeceniały euro. Partie te chcą m.in, żeby ECB darował im 250 mld euro, które skupił z rynku w ramach QE. Pomysł jest tak absurdalny, że najpewniej dlatego gracze na europejskich giełdach akcji nie zareagowali. Jedynie indeks na giełdzie włoskiej mocno tracił. Inni gracze europejscy jednak też powinni zareagować, bo taki rząd włoski może doprowadzić do turbulencji gorszych niż to, co robi administracja Donalda Trumpa. Z rynkiem się jednak nie dyskutuje. W środę publikowane były w USA kolejne dane makro. Produkcja przemysłowa w kwietniu wzrosła o 0,7% m/m (oczekiwano wzrostu o 0,6%). Wykorzystanie mocy produkcyjnych wyniosło 78% (oczekiwano 78,4%). Dane o rozpoczętych budowach domów i pozwoleniach na ich budowę pokazały, że w kwietniu rozpoczęto o 3,7% mniej budów (oczekiwano wzrostu o 0,4%) i wydano o 1,8% mniej pozwoleń (oczekiwano spadku o 2,4%). Byki na Wall Street miały przeciwko sobie mocnego dolara i nadal rosnące rentowności obligacji oraz coraz trudniejszą sytuację geopolityczną. A jednak indeksy rosły. Na początku sesji widać było spore wahanie, ale od jej połowy byki zdecydowanie wzięły kierownicę w swoje ręce. Sesja zakończyła się wzrostem indeksu S&P 500 (0,41%). Tak jak ostrzegałem w porannym komentarzu w środę, wtorkowy spadek zdecydowanie nie był zapowiedzią dłuższego spadku indeksów. Gracze wydają się przyzwyczajać do wysokich rentowności obligacji i do silnego dolara. Mówi się, że hossa trwa, kiedy indeksy wspinają się po ścianie strachu. Wydaje się, że taką właśnie sytuację obserwujemy. GPW w środę rozpoczęła sesję tak jak rozpoczęły ją inne giełdy europejskie, ale umocnienie dolara na rynkach globalnych szybko zaczęło szkodzić rynkom rozwijającym się, a to doprowadziło do szybkiego spadku WIG20 o nieco ponad pół procent. Po tym paroksyzmie podaży na rynku zapanował marazm, a od południa popyt zaczął ostrożnie redukować skalę spadku naśladując kierunek ruchu niemieckiego XETRA DAX. Zyskiwał MWIG40. Ten ruch wzrostowy został dość szybko zahamowany, a potem indeks zaczął testować sesyjne minima idą w przeciwnym kierunku niż ten obowiązujący we Francji czy w Niemczech. Nawet w Turcji indeks zyskiwał... Sytuacja zmieniła się właśnie podczas testu sesyjnych minimów. Poprawa nastrojów na rynkach rozwijających się (mimo umocnienia dolara i wzrostu rentowności amerykańskich obligacji) pozwoliła na wyrysowanie przez WIG20 sesyjnej formacji podwójnego dna, dzięki czemu sesję ten indeks zakończył neutralnie. MWIG40 zyskał 0,64%. Po tej sesji nadal oscylatory podtrzymywały sygnały kupna. Lekceważenie przez Wall Street silnego dolara i wysokich rentowności obligacji powinno wlać trochę otuchy w serca naszych byków. Jeśli na rynkach globalnych nie dojdzie dzisiaj do śródsesyjnego spadku to indeksy w Warszawie powinny zakończyć dzień zwyżką.