Piotr Neidek, analityk techniczny DM mBanku
Od początku miesiąca WIG20 zyskał już ponad 5% zaś od zeszłotygodniowego denka zdołał wykonać już prawie 150 punktów (licząc low-high). To oznacza, że bieżący swing jest porównywalny z tym, jaki miał miejsce pomiędzy 28 III a 19 IV 2018.r. kiedy to byki starały się zmienić rozkład sił na warszawskim parkiecie, niestety lecz ze skutkiem negatywnym. Czy tym razem strona popytowa zbierze siły do tego, aby pokonać geometryczny opór i wykona tzw. overbalance okaże się już na dniach, jednakże wczorajsza świeczka wyrysowana zarówno przez WIG jak i WIG20 rzuca cień na wzrosty. Wprawdzie nie doszło do zbudowania klasycznych formacji odwrócenia trendu, niemniej jednak długie cienie przy małych korpusach świeczek sprawiają, iż lokalnie pojawia się presja na korektę. Wskaźniki impetu zachęcają do dalszej zwyżki, jednakże nie ma żadnych przeciwskazań do tego, aby nastąpił test ostatnich wzrostów. Jak pokazuje historia notowań warszawskich indeksów, bez sprawdzenia jakości wsparć nie da się zbudować wiarygodnej, trwałej fali hossy a przecież o to obecnie chodzi, aby znad Wisły przepędzić ursusy. Pytanie tylko, czy energia na utrzymanie bezpiecznych poziomów zostanie wykorzystana przy bieżących pułapach punktowych, czy może jednak kluczowy zasób sił magazynowany jest przy 2122, gdzie przebiega granica bessy na GPW? Otocznie zewnętrzne nadal jest przychylne wzrostom cen akcji notowanych na Książęca 4 a miejsca do aprecjacji wciąż jest sporo, niemniej jednak ostatnie zachowanie się europejskich indeksów (DAX przy MA200d, CAC40 z sygnałem SELL by SowC czy FAKE widoczny na FTSE100) generuje obawy odnośnie kondycji byków. Także wczorajsza przecena indeksu MSCI EM (spadek o 1.5%) oraz dzisiejsza czerwień na azjatyckich parkietach (dane z godzi. 7:00) ostrzegają przed realizacją zysków na GPW, co oznaczałoby, że końcówka pierwszego tygodnia czerwca ma prawo okazać się okresem korekcyjnym.
Piotr Kuczyński, główny analityk DI Xelion
W USA w czwartek pozostawało jedynie postawić pytanie: hossa (równie mało rozsądna jak ta styczniowa) będzie kontynuowana, czy może obawa przed wynikiem szczytu G-7 zahamuje szarżę obozu byków? Podziałało to ostatnie.
Jak zwykle w czwartek, w USA opublikowany został raport z rynku pracy. Dowiedzieliśmy się, że w minionym tygodniu złożono 222 tys. nowych wniosków o zasiłek dla bezrobotnych (oczekiwano 225 tys.). Średnia 4. tygodniowa dla tych danych wzrosła.
Wall Street rozpoczęła sesję niewielkim wzrostem indeksów, ale prawie natychmiast zaczęła się realizacja zysków na NASDAQ. Nic dziwnego skoro ten indeks wyprzedził zarówno DJIA jak i S&P 500 i ustanawiał rekordy. Po prostu przed szczytem G-7 przeważyła ostrożność i chęć zrealizowania części zysków. NASDAQ zakończył sesję spadkiem o 0,75%, ale S&P 500 zakończył ją neutralnie, a DJIA nawet nieco zyskał. To w niczym nie zmieniło „byczego" obrazu rynku.
GPW w czwartek nie mała wyboru, podobnie jak nie miały go inne giełdy europejskie naśladujące niezbyt rozsądny entuzjazm amerykańskiego obozu byków – indeksy szybko ruszyły na północ. WIG20 zyskał ponad jeden procent i rynek zaczął się stabilizować znowu (podobnie jak we wtorek) nie poddając się pogorszeniu nastrojów widocznemu na innych giełdach europejskich. Indeks chwilowo nawet zwiększał skalę zwyżki.