W ostatnim czasie nie brak głosów zapowiadających globalne spowolnienie aktywności gospodarczej. Zresztą w Europie i Azji jest ono już odczuwalne i tylko USA wciąż prezentują się bardzo dobrze. Inwestorzy obawiają się jednak, że także największa gospodarka świata spowolni tempo swojego wzrostu. Zgodnie z tymi oczekiwaniami, polityka monetarna nie powinna już być zbytnio zaostrzana, gdyż przez to tylko pogłębiłaby problemy. Oczekiwano więc, że FOMC na ostatnim w tym roku posiedzeniu stopy co prawda podniesie, ale jednocześnie zasygnalizuje, że w przyszłym roku będzie ostrożniejszy z dalszym zacieśnianiem swojej polityki. Te prognozy nie do końca się ziściły, gdyż w komunikacie po posiedzeniu pozostała lekko zmodyfikowana fraza o potrzebie dalszych podwyżek stóp. Co prawda wykres kropkowy wskazywał, że prognozowana w przyszłym roku ilość podwyżek uległa zmniejszeniu z trzech do dwóch, ale cykl zacieśniania ma trwać aż do 2020 roku, kiedy koszt pieniądza według obecnych założeń ma także wzrosnąć i to pomimo obniżki prognoz co do przyszłorocznego tempa wzrostu gospodarczego czy notowanej inflacji. Wszystko to nie zostało dobrze odebrane i sprowokowało zniżki cen akcji najpierw na Wall Street, a później także w Azji i Europie. Nasz rynek gorszym nastrojom specjalnie się nie opierał, szczególnie że negatywny scenariusz wspierały także lokalne czynniki. Pierwszy z nich wiązał się z rosnącą presją na utrzymanie przyszłorocznych cen energii na niezmienionym poziomie, co ciążyło spółkom energetycznym, których rentowność zapewne ulegnie obniżeniu. Drugi czynnik widoczny jest od początku tygodnia i wiąże się ze sprzedażą akcji ze względów podatkowych. Mowa głównie o małych i średnich spółkach, gdzie te pierwsze tracąc pokaźne 1,2% poprawiły dzisiaj tegoroczne minima. Indeks WIG20 stracił na wartości nieco więcej, ale utrzymał się ponad poziomem 2300 pkt. i tym samym nie przekreślił pozytywnego dorobku z ostatnich sesji.