Po rozczarowującej końcówce minionego tygodnia optymizm ponownie zawitał na warszawski parkiet, dlatego pierwsza faza sesji przebiegała pod znakiem odrabiania strat. Zapał do zakupów z każdą kolejną godziną słabł, co sprawiło, że krajowe indeksy szybko roztrwoniły wypracowaną przewagę, a inicjatywę na rynku przejęli sprzedający, spychając główne indeksy pod kreskę. Straty w końcówce sesji udało się odrobić, ale to było wszystko, na co tego dnia było stać kupujących. WIG20 finiszował na minimalnym plusie.
Słabość krajowych indeksów kontrastowała z kolorem zielonym przeważającym na większości zachodnioeuropejskich rynkach akcji, gdzie inwestorzy przejawiali dużo większą ochotę do zakupów. Krajowym indeksom wyraźnie ciążyło ochłodzenie nastrojów wokół rynków wschodzących. Spadki miały bowiem miejsce na giełdach m. in. w Moskwie i Pradze.
Zwyżki w Europie znacznym stopniu wsparło efektowne odbicie indeksów na amerykańskim rynku akcji, które przyszło po pięciu z rzędu spadkowych sesjach. Wielu inwestorów wciąż też liczy, że trwające negocjacje między USA i Chinami przyniosą długo wyczekiwane porozumienie , które zakończy wojnę handlową między tymi mocarstwami. Za takim scenariuszem zdają się przemawiać fatalne dane z Chin na temat handlu zagranicznego, które wywierają coraz większą presję na chińskie władze.
Wzrosty indeksów za Oceanem nie zrobiły większego wrażenia na inwestorach w Warszawie.
Największe spółki wchodzące w skład indeksu WIG20 miały mocno ograniczone grono zwolenników. Największym zainteresowaniem cieszyły się akcje KGHM, obrabiające straty po piątkowej przecenie. Nie przeszkodziła w tym nawet korekta cen na rynku miedzi. Pozytywne nastroje przekonały też inwestorów do większych wzmożonych zakupów papierów LPP i JSW. W trakcie sesji z łask wypadły akcje PKN Orlen i PGNiG, co zepchnęło ich notowania pod kreskę. Chętnie pozbywano się też papierów wybranych banków, jak PKO BP, Santander czy mBank.