Nie pomogły dobre odczyty danych makroekonomicznych. Sprzedaż detaliczna wzrosła o 11,9 proc. w skali roku (wobec oczekiwanych 8,6 proc.). Z kolei produkcja budowlano-montażowa o 17,4 proc. przy oczekiwaniach na poziomie 15,9 proc. Kluczowe dla nastrojów w Warszawie okazało się to, co dzieje się za granicą. Indeksy we Frankfurcie i Paryżu przez cały dzień traciły po ponad 1 proc. DAX zakończył dzień 1,4 proc. pod kreską, a CAC40 1,5 proc. Te spadki były spowodowane kumulacją czynników niepewności. Do napiętych relacji handlowych między USA i Chinami doszły jeszcze kwestie brytyjskie, a mianowicie – po ostatnim braku sukcesów w sprawie brexitu oraz buncie wewnątrz partii coraz głośniej słychać o ustąpieniu Theresy May, które mogłoby nastąpić w najbliższych dniach. Do tego wszystkiego doszły jeszcze kiepskie dane z Niemiec – PMI dla usług i przemysłu oraz indeks Instytutu Ifo wypadły poniżej oczekiwań.
W końcowej fazie czwartkowej sesji nasz rynek dobiło otwarcie sesji za oceanem. Po dwóch godzinach notowań S&P 500 i Nasdaq Composite traciły odpowiednio 1,2 proc. oraz 1,4 proc. Efekt końcowy dla warszawskiej giełdy był taki, że WIG20 zanurkował o 1,9 proc., mWIG40 o 1,2 proc., a sWIG80 o 0,2 proc. Indeks małych spółek pozostał relatywnie silniejszy, co potwierdza fakt, że główne czynniki powodujące spadki mają źródło za granicą. W portfelu WIG20 aż pięć spółek straciło po ponad 4 proc., a najwięcej mBank, bo aż 5,1 proc. Na plusie były tylko CD Projekt, PKO BP oraz PGE. Na szerokim rynku najsłabszy był Pozbud (-14,4 proc.), a najsilniejsze EUCO (+31,3 proc.). Mimo słabych nastrojów cztery spółki wyznaczyły co najmniej roczne maksimum notowań (Arcus, BIK, Comarch i Enter). ¶