Patrząc na przebieg dzisiejszych notowań chciałoby się powiedzieć, że w Warszawie mamy dzień jak co dzień. Na parkiecie przeważa kolor czerwony. Cały ten tydzień upływa zresztą pod dyktando sprzedających. Już sam start czwartkowej sesji skutecznie podciął skrzydła popytowi i rozwiał nadzieje osób, które liczyły, że po trzech spadkowych sesja z rzędu w końcu dojdzie do jakiegoś odbicia. WIG20 rozpoczął dzień od spadku rzędu 0,4 proc., co było jasnym sygnałem, że bycze zapędy trzeba odłożyć na później.
Jakby tego było mało z każdą godziną handlu przewaga niedźwiedzi rośnie. O godz. 12.30 indeks największych spółek naszego parkietu tracił około 1 proc. i oddala się od psychologicznego poziomu 2200 pkt. W obecnej sytuacji bykom może być ciężko coś ugrać. Układ sił na tę chwilę jest jednoznaczny.
W gronie największych spółek słabo radzi sobie PZU. Akcje ubezpieczyciela są przeceniane o ponad 2,5 proc. Kolejny dzień mocnej przeceny dotknął również PKN Orlen, który traci na wartości ponad 2 proc.
Warszawie nie pomaga dziś otoczenia. W zasadzie na większości rynków mamy przewagę spadków. Problem jednak w tym, że znowu wiele wskazuje na to, że to WIG20 będzie outsiderem w europejskiej stawce. Niemiecki DAX jest około 0,2 proc. na minusie, z kolei francuski CAC40 spada o 0,4 proc.
Kalendarz makroekonomiczny dzisiaj nie rozpieszcza więc właściwie jedynym ratunkiem dla naszego rynku mogą być Amerykanie. Udany start notowań na Wall Street mógłby być impulsem do tego, aby warszawskie byki nieco się zmobilizowały. Z drugiej strony trzeba pamiętać, że na globalnym rynku wciąż żywy jest temat porozumienia handlowego, nad którym znowu zbierają się czarne chmury w związku z tym co dzieje się w Hong Kongu i zaangażowaniem Stanów Zjednoczonych i Chin w tę sprawę.