Siedem dni – tyle trwa już spadkowa seria indeksu WIG20. Wczoraj pojawiła się szansa, że to niechlubne osiągnięcie w końcu zostanie przerwane, ale ostatecznie inwestorzy znowu musieli przełknąć gorzką pigułkę. WIG20, który przez długą część notowań znajdował się pod kreską, ostatecznie zamknął dzień niecałe 0,4 proc. pod kreską, a głównymi hamulcowymi okazały się spółki energetyczne, które potraciły nawet ponad 4 proc. Przed nami kolejna sesja i kolejna szansa na to, by przerwać spadkowy ciąg. Czy ta szansa zostanie wykorzystana?
Początek dnia przynosi wzrosty. WIG20 już na starcie zyskał około 0,6 proc. Udane otwarcie cieszy, ale w pamięci wciąż mamy wczorajszą sesję. Też mieliśmy do czynienia z optymizmem na początku notowań. W miarę upływu czasu optymizm ten gasł i ostatecznie zamiast wzrostów mieliśmy przecenę. Na wnioski lepiej więc poczekać.
Optymizmem znowu za to powiało na rynkach amerykańskich. Dow Jones Industrial zyskał około 0,5 proc. Jeszcze lepiej poradził sobie S&P500, który urósł 0,6 proc. Tematem numer jeden oczywiście pozostaje wojna handlowa. Zdanie to od wielu miesięcy powtarzane jest wręcz do znudzenia, ale też i nie zanosi się na to, aby miało się to zmienić.
Całkiem udany dzień mieli także inwestorzy z Azji. Japoński Nikkei225 zyskał 0,7 proc. Podobną zwyżkę zanotował Shanghai Composite.
W kalendarzu makroekonomicznym mamy dzisiaj odczyty PKB z głównych gospodarek, po południu z kolei czekają nas cotygodniowe dane z amerykańskiego rynku pracy. I znowu...nie wykluczone, że pojawią się także nowe wiadomości na temat wojny handlowej, które mogą diametralnie zmienić podejście inwestorów do akcji. Otwartym pytaniem jest czy ewentualny optymizm na światowych rynkach będzie miał przełożenie na warszawski parkiet. Wczoraj bowiem nasz rynek udowodnił, że lubi chodzić własnymi ścieżkami.