Po zejściu w okolice 1310 pkt WIG20 wraca do poziomów z otwarcia i zbliża się do 5-proc. zwyżki. Rozkręca się popyt na takich spółkach jak JSW (10,5 proc.), Dino Polska (8 proc.) i CD Projekt (6,66 proc.). Odbijają też spółki paliwowe. Podobnie rozwija się sytuacja DAX, który również miał kłopoty z utrzymaniem poziomów otwarcia, jednak znów wraca do zwyżek.
10.20
Zarząd nawozowej Grupa Azoty zdecydował o przyznaniu pracownikom dodatkowego świadczenia, które ma pomoc w organizacji opieki nad dziećmi w okresie zamknięcia szkół.
10.00
Eurocash mocno zyskuje po wynikach. Akcje hurtownika drożeją w piątek rano o ponad 7 proc.
Wyniki Agory, właściciela sieci kin Helios, AMS i „Gazety Wyborczej" za ostatnie trzy miesiące ub.r. pozytywnie mogły zaskoczyć analityków. Niepokój co do dalszego rozwoju sytuacji wprowadza jak na całym rynku koronawirus.
9.51
Wczoraj do gigantycznej przeceny doszło nie tylko w Warszawie, ale również i na giełdzie w Stanach Zjednoczonych. Jak wygląda krajobraz po trzęsieniu ziemi? Paweł Śliwa, analityk BM mBanku i jego techniczne spojrzenie na S&P500.
„Niestety stanowcze decyzje, w tym zamknięcie granic przez USA, doprowadziło do jednego z największych dziennych spadków. Tym samym wartość indeksu S&P500 dotarła w pobliże 2350 pkt. Miejsce to jest dobrze znane zwolennikom wzrostów. Tutaj ma swój początek ostatni impuls wzrostowy na tygodniowym interwale. Tę tendencję daje się opisać zarówno na wykresie ceny, jak i wskaźniku RSI wzrostowa linia trendu. Jej przełamanie można było uznać za sygnał słabości. Nikt nie zakładał, że 60 tygodniowe wzrosty, zostaną zdyskontowane w trzy tygodnie. Ta dysproporcja może być wskazówką. O ile zasięg spadków i zatrzymanie blisko zniesienia 38,2 proc. całego trendu wzrostowego, pozwala na założenie, że powoli zbliżamy się ku końcowi wyprzedaży, to czas ich trwania wymusza, aby być czujnym.
Nawet jeżeli wartość amerykańskiego indeksu nie przełamie 2350 pkt, to wzrosty niemal na pewno nie będą tak dynamiczne jak spadki. Po chwilowym odreagowaniu nie można wykluczyć ponownych spadków do dołka z grudnia 2018 roku. RSI już dotarł do strefy wyprzedania. Jest to element układanki, która może zostać wykorzystana przez posiadaczy gotówki. Jeżeli konsekwencje z rozprzestrzenienia się wirus po świecie okażą się długotrwałe, to nie można wykluczyć spadków do kolejnego niższego wsparcia 2030 pkt. Tam też znajduje się 50 proc zniesienie" – analizuje Śliwa.
9.50
Prof. Krzysztof Borowski ze Szkoły Głównej Handlowej w obszernym felietonie komentuje aktualną sytuację na rynkach finansowych. Jakie mogą być jej skutki ekonomiczne? Które branże są kluczowe dla dalszego przebiegu sytuacji? I dlaczego bardziej adekwatne jest teraz powiedzenie: „pompował wilk razy kilka, spuścili powietrze i z wilka".
9.34
Większość europejskich indeksów akcji również stara się podnieść po spadkach z czwartku. Niemiecki DAX zyskuje 2,4 proc. Francuski CAC40 rośnie o 2,84 proc. WIG20 ma jednak kłopoty z utrzymaniem poziomów otwarcia i coraz bliżej mu do poziomu odniesienia z czwartkowego zamknięcia. Po pół godzinie zyskuje już tylko około 1 proc.
9.28
Nie wszystkie duże spółki dziś odrabiają straty. Ponad 10-proc. zniżka ma miejsce na walorach CCC. Sporo tracą też akcje LPP, co może świadczyć o obawach o zamknięcia galerii handlowych w Polsce. Dziś ma się odbyć dyskusja rządu w tej sprawie. Na czele w gronie blue chips są JSW, KGHM , CD Projekt oraz Dino Polska, które zaprezentowało dziś wyniki kwartalne.
Przypomnijmy jednak, że za nami najgorszy dzień w historii GPW, podczas którego indeks dużych spółek stracił 13,28 proc. Mocne zniżki nie ominęły także innych europejskich giełd, a także amerykańskich. S&P500 zamknął się w czwartek z 9,5-proc. spadkiem. Indeksy w Azji zachowywały się różnie. Japoński Nikkei tracił z rana ponad 6 proc. (wcześniej spadki były nawet dwucyfrowe) z kolei Hang Seng tylko 0,99 proc.
W piątek z rana WIG20 nieco odbija i sięgnął 1359 pkt. Zwyżki te są jak na razie mało przekonywujące. Po takiej sesji jak w czwartek trudno się jednak spodziewać dziś wzmożonej aktywności wśród inwestorów. Po mocnym osłabieniu złotego dziś również polska waluta nieco zyskuje na wartości. Dolar wraca w okolice 3,90, a euro kosztuje 4,36 zł.
Inwestorzy mają oczywiście z tyłu głowy wczorajsze zapowiedzi głów państw i przedstawicieli banków centralnych. "Cały kataklizm zaczął się po nocnym przemówieniu Donalda Trumpa, które nie zaspokoiło oczekiwań rynków, ale jego druga fala miała miejsce po komunikacie EBC i konferencji prezes C.Lagarde. Rada Banku nie obniżyła dalej stóp procentowych, co prawdopodobnie jest rozsądną decyzją, choć taką, która krótkoterminowo nie ucieszyła rynek" - pisze Kamil Cisowski z DM Xelion.
"Ważniejsze jednak było, że o ile skala zwiększenia QE o 120 mld euro miesięcznie jest imponująca, nie zapowiedziano zmian w regułach zakupów, co jak pisaliśmy we wcześniejszych komentarzach, było warunkiem uspokojenia rynku. Nowe TLTRO było swojego rodzaju oczywistością, więc nie mogło poprawić nastrojów. C. Lagarde dość wyraźnie odcięła się także od porównań z Mario Draghim, stwierdzając, że Bank pod jej kierownictwem nie będzie robił "wszystkiego co można", a ciężar ratowania europejskiej gospodarki spoczywa przede wszystkim na rządach" - dodaje Cisowski. Oczywiście głównym tematem pozostaje koronawirus. Coraz więcej optymistycznych danych płynie z Chin, gdzie spada liczba nowych zachorowań.