Wczorajsza sesja skutecznie ostudziła zapał inwestorów wierzących w kontynuację odbicia na warszawskiej giełdzie. Dobitnie przypomniała ona bowiem o ryzykach, jakie wiszą nad rynkiem. Spadek indeksu WIG20 o ponad 4 proc. musiał robić wrażenie. Po takiej sesji znowu jest więcej strachu niż nadziei. Czy jest on uzasadniony?
Początek środowej sesji pokazuje, że inwestorzy mają sporo wątpliwości. WIG20 rozpoczął sesję pod kreską, ale skala przeceny była stosunkowo nieduża. W pierwszych minutach handlu indeks największych spółek tracił około 0,3 proc. Wystarczyło jednak 15 minuta notowań, a indeks zjechał ponad 1 proc. pod kreskę. Wydawało się więc, że niedźwiedzie znowu rozpoczną szarżę. Byki jednak się nie poddają. Wyprowadziły kontrę i WIG20 znalazł się nad kreską. Początek dnia zwiastuje więc dzisiaj spore emocje.
Kolor czerwony zagościł wczoraj znowu w Stanach Zjednoczonych. Dow Jones Industrial spadł wczoraj prawie 2,7 proc. Jeszcze gorzej zaprezentował się S&P500, który stracił ponad 3 proc. W centrum uwagi wciąż jest ropa naftowa, która wciąż bardzo mocno traci na wartości.
Nerwowo było także na rynkach azjatyckich. Kolejną spadkową sesję zaliczył Nikkei225, który spadł 0,7 proc. Warto jednak zwrócić uwagę, że już Shanghai Composite walczył o to, aby wyjść na plus i całkiem nieźle mu to wychodziło. Przed zakończeniem notowań był 0,5 proc. na plusie.
Dzisiejszy kalendarz makroekonomiczny nie rozpieszcza inwestorów. Warto jednak zwrócić uwagę na dane o sprzedaży detalicznej w Polsce w marcu. Pokażą bowiem one, jak mocno koronawirus uderzył w tę część gospodarki.