W czwartek poznaliśmy fatalne wstępne odczyty indeksów PMI dla usług i przemysłu gospodarek europejskich (we Francji usługowy sięgnął zaledwie 10,4 pkt). Ponadto okazało się, że w USA w ciągu tygodnia przybyło 4,43 mln bezrobotnych (ponad 26 mln w ciągu 5 tygodni), a sprzedaż nowych domów spadła tam w marcu w ujęciu m/m o 15,4 proc. Mimo tych słabych danych, wpisujących się w rosnące obawy o skalę nadchodzącej recesji, rynki akcji parły na przód.

Na zakończenie sesji w Warszawie WIG20 wzrósł o 1,3 proc. do 1626 pkt, mWIG40 o 2,4 proc. do 3248 pkt, a sWIG80 o 1,1 proc. do 11 424 pkt. Podobnie było na innych europejskich rynkach: DAX, CAC40 i BUX rosły pod koniec sesji odpowiednio o 1,6 proc., 1,5 proc. oraz 1,6 proc. W tym samym czasie obiecująco rozkręcała się Wall Street, gdzie S&P500 zyskiwał 1,3 proc., a Nasdaq Composite 1,5 proc. Zielono było też na rynku ropy (WTI +30 proc. do 17,95 USD) i złota (+1,4 proc. do 1737 USD). Rynki finansowe pozostają więc odklejone od ekonomicznej rzeczywistości i zamiast stanowić gospodarczy barometr zmieniły się w coś w rodzaju indeksu chciwości. Od marcowego dołka główne indeksy akcyjne na świecie zyskały bowiem po ponad 30 proc., a na akcjach niektórych spółek z GPW stopy zwrotu przekraczają kilkaset procent.

Z najnowszego odczytu indeksu nastrojów, publikowanego przez Stowarzyszenie Inwestorów Indywidualnych wynika, że w perspektywie 6 miesięcy 36 proc. inwestorów spodziewa się zwyżek, 36 proc. spadków, a 28 proc. trendu bocznego. Siły oczekiwań są więc wyrównane. Trudno to uznać za pesymistyczny wynik w obliczu panującej na świecie sytuacji. Inwestorzy nie próżnują i wykorzystują okazje. Widać to było po statystykach czwartkowej sesji. 12 spółek wyznaczyło co najmniej roczne maksimum notowań, z czego sześć było rekordami wszech czasów. Wyznaczyły je: CD Projekt, Dino Polska, Mercator, Neuca, Ryvu Therapeutics i Ten Square Games. Wystarczył więc miesiąc, by podnieść się po jednym z największych tąpnięć w historii. Imponujące i niepokojące zarazem.