Po kilku dniach dużej zmienności na rynku i licznych zwrotów akcji, czwartkowa sesja przebiegała już w zdecydowanie spokojniejszej atmosferze. Nie oznacza to jednak, że na rynku nie działo się nic ciekawego. Znów błyszczały m.in. spółki energetyczne, które rosły w tempie dwucyfrowym.
Już początek dnia pokazał, że inwestorzy mogą mieć problem z rozegraniem sesji. W pierwszej godzinie notowań mieliśmy zarówno próby ataku popytu, jak i podaży, ale były one nieudolne. WIG20 cały czas oscylował przy poziomie zamknięcia z środy. Dopiero po godz. 10 byliśmy świadkami bardziej zdecydowanego ruchu. Do ofensywy ruszyły byki. WIG20 zyskiwał około 0,8 proc. i tym samym znów znalazł się powyżej okrągłego poziomu 1800 pkt. Jak się jednak okazało byki nie miały siły iść za ciosem. Inna sprawa, że i nie miały do tego zbyt wielu argumentów. Na zachodzie Europy przeważał jednak kolor czerwony, który kazał zachować czujność. Niemiecki DAX w połowie dnia tracił około 0,5 proc, zaś francuski CAC40 spadał około 0,6 proc.
WIG20 trzymał się jednak dzielnie nad kreską, a główna w tym zasługa firm energetycznych. PGE oraz Tauron zyskiwały w ciągu dnia około 15 proc. Inne spółki wchodzące w skład WIG20 mogły tylko pomarzyć o takim rezultacie.
W drugiej części dnia oczy inwestorów zwróciły się w stronę Amerykanów. Ich zapał do kupowania akcji nieco osłabł i tym samym również nad naszym rynkiem zaczęły pojawiać się czarne chmury. Przez moment WIG20 znów nawet znalazł się pod kreską, ale jak się później okazało na chwilowej słabości byków się skończyło.
Na ostatniej prostej popyt znowu odzyskał przewagę, chociaż i skala tego ruchu była ograniczona. Ostatecznie WIG20 zyskał 0,45 proc. Poziom 1800 pkt, który był atakowany w ciągu dnia nie został jednak zdobyty. Indeks zakończył dzień na poziomie 1795 pkt.