Początek roku to jednocześnie dalszy wzrost rentowności amerykańskich obligacji skarbowych, co zdecydowanie odróżnia obecną sytuację od tej sprzed roku, gdy hossie na giełdach towarzyszył niepokojący zjazd rentowności. Teraz rynek długu – uznawany często za „sprytniejszy" niż targane emocjami akcje – zdaje się dyskontować stopniowy powrót do normalności w gospodarkach.
Wzrost rentowności obligacji daje się we znaki notowaniom złota, które od lata ub.r. przeżywa pewną zadyszkę. Sytuację ratuje jedynie to, że równolegle do rentowności skarbówek rosną też wyraźnie oczekiwania inflacyjne.
Cały czas wypatrujemy czynników, które mogłyby sprzyjać jakiejś większej korekcie fali optymizmu. Wyceny na giełdach osiągają wieloletnie maksima. Przykładowo wskaźnik P/E10 (cena do średnich zysków za ostatnie 10 lat) na rynkach wschodzących zbliża się do 19x, co jest wartością niewidzianą od połowy 2011 r. Rzecz jasna zawsze może być jeszcze drożej.
Być może jakiejś wskazówki należy wypatrywać we wskaźnikach tzw. sentymentu. Nasz autorski Barometr Nastrojów na Wall Street w ostatnim tygodniu nie zdołał poprawić grudniowej górki, co oznacza, że na wysokich pułapach zaczyna się kształtować (mała na razie) negatywna dywergencja. Będziemy obserwować jej rozwój. ¶