– Dwa z nich będą funduszami funduszy. AXA Globalny Akcji będzie wybierał spośród około 80 funduszy prowadzonych przez AXA Investment Management i AB, a AXA Globalny Strategii Dłużnych wybierze spośród około 40 funduszy. Ostatecznie w obu portfelach znajdą się tytuły uczestnictwa około 10–15 funduszy zagranicznych. Dlaczego fundusze, a nie ETF? Zamierzamy tymi dwoma portfelami zarządzać bardzo aktywnie, trzy–cztery razy w roku wymienić cały ich skład, dlatego koszty transakcyjne (prowizje maklerskie) związane z inwestowaniem w ETF byłyby zbyt wysokie. W przypadku inwestycji w jednostki funduszy zarządzanych przez spółki z naszej grupy kapitałowej ponosimy niewielkie koszty – wybieramy tytuły uczestnictwa z niskimi opłatami, a koszty transakcyjne są w tym wypadku zerowe – wyjaśnia Paweł Mizerski, wiceprezes AXA TFI.

Kolejne trzy subfundusze – Akcji Amerykańskich, Europejskich Małych i Średnich Spółek oraz Amerykańskich Obligacji Korporacyjnych – ulokują 75 proc. aktywów w jeden fundusz źródłowy z oferty AXA IM lub AB, 10–15 proc. w ETF o analogicznej strategii, a resztę będą miały w gotówce. Po co inwestować w tę samą klasę aktywów zarówno zagranicznym funduszem źródłowym, jak i ETF? – ETF jest potrzebny ze względów płynnościowych, traktujemy go jako poduszkę bezpieczeństwa, np. na potrzebę realizacji dużych umorzeń – wyjaśnia Mizerski.

Ostatni fundusz to AXA Globalnej Makroalokacji, który będzie realizował strategię absolutnej stopy zwrotu typu global macro, bezpośrednio inwestując w różne instrumenty finansowe notowane na rynkach zagranicznych.

– Jak wspomniałem, atutem naszych nowych funduszy są koszty. Opłata za zarządzanie wynosi od 1,2 proc. do maksymalnie 2 proc. Uważamy, że fundusze w Polsce są za drogie. Naszym pomysłem na szersze zainteresowanie funduszami inwestorów detalicznych (wcześniej fundusze AXA były dystrybuowane głównie w formie UFK AXA – red.) są niższe koszty. Jest to możliwe przez uzupełnienie tradycyjnych kanałów dystrybucji sprzedażą bezpośrednią. Właśnie uruchomiliśmy bezkosztowe IKZE online, w którym jedynym obciążeniem inwestora jest opłata za zarządzanie funduszami, obniżona nawet o połowę dzięki jednostkom uczestnictwa dla rozwiązań emerytalnych – tłumaczy Mizerski. – Uważamy, że wprowadzanie tanich produktów inwestycyjnych – nie tylko emerytalnych – do bezpośrednich kanałów dystrybucji, czyli sprzedaży przez internet, ma teraz sens. To dobry moment, żeby postawić krok w tym kierunku, nawet jeżeli nie zbuduje się od razu dużych aktywów – dodaje.

Paweł Mizerski zdobył niejedną nagrodę za trafne prognozy ekonomiczne, w tym również od „Parkietu". Jakie są jego prognozy dla rynków akcji na najbliższe miesiące? – O grudniu nie chciałbym się wypowiadać, ten miesiąc ma swoją specyfikę. Transakcje o odpowiednio dużych wolumenach mają wpływ na ceny, szczególnie w warunkach ograniczonej płynności, jak teraz. My nie tworzymy cen, więc nie wiem, jak będzie wyglądał grudzień. Wychodząc poza przyszły miesiąc i zostając w krótkim terminie, wydaje mi się, że hossa jeszcze potrwa. Im dłuższy termin, tym bardziej negatywne robi się nasze nastawienie do rynku – wyceny są już wysokie. Jeżeli teraz zainwestujemy w akcje na 10 lat, to prawdopodobieństwo osiągnięcia wysokiej stopy zwrotu mamy niestety niewielkie. Ale na razie można się jeszcze załapać na hossę – dopóki rynek rośnie, dopóty wszyscy inwestują.