Od początku 2017 r. fundusze inwestycyjne dla szerokiego grona inwestorów pozyskały już prawie 16 mld zł netto. To oznacza, że pod względem sprzedaży mijający rok może się okazać dla zarządzających najlepszym od dekady.
Tegoroczny wynik niewiele jednak mówi o kondycji całej branży. Po pierwsze, pieniądze płynęły zaledwie do paru klas aktywów – przede wszystkim funduszy gotówkowych i pieniężnych oraz obligacji korporacyjnych. Po drugie, napływy netto nie były równomiernie rozłożone między różne TFI, ale skoncentrowane na kilku podmiotach. Tylko PKO TFI i Investors TFI zrealizowały sprzedaż netto odpowiadającą za ponad 40 proc. całego rynku.
Dlaczego hossa – ponad 20 proc. wzrostu WIG w okresie od stycznia do listopada – nie przyciągnęła oszczędności do funduszy związanych z akcjami? – Po pierwsze, utrzymywanie pieniędzy na depozycie bankowym jest dziś jak palenie gotówki – realnie się traci. Fundusze gotówkowe i pieniężne, jeżeli chodzi o profil ryzyka, są najbliższe depozytom, nic więc dziwnego, że to do nich trafiają pieniądze klientów banków. Po drugie, inna klasa aktywów, która w minionych latach przyciągała sporo kapitału, czyli fundusze absolutnej stopy zwrotu, w roku bieżącym nie ma dobrych wyników – wyjaśnia Jakub Adamowicz, dyrektor ds. rozwoju w Trigon TFI.
Przedstawiciele TFI przekonują, że w przyszłym roku może się to zmienić. – Zakładamy, że 2018 r. może być bardziej zróżnicowany. Spodziewamy się większej zmienności na rynkach finansowych, która sprawi, że stopy zwrotu poszczególnych grup funduszy się rozjadą, a strategie absolutnej stopy zwrotu znów będą miały okazje do zarobku – przewiduje Sebastian Buczek, prezes Quercus TFI.