– Na rynku spekulowano o tym, że ostatnia nad wyraz duża siła złotego może wynikać z faktu wpływu działań rządu. Mówiło się o tym, że to efekt wymiany walut przez Ministerstwo Finansów bezpośrednio na rynku, a nie w NBP. Stąd też mogło wynikać rzadko występujące na rynku zjawisko, kiedy EUR/PLN, USD/PLN oraz EUR/USD podążały w tym samym kierunku. Wymieniane waluty mogły pochodzić ze środków unijnych lub emisji obligacji denominowanych w walutach obcych – podkreśla Zembik.
Ostatnio jednak złoty złapał lekką zadyszkę. W efekcie w poniedziałek dolar był wyceniany na 4,21 zł, zaś euro na 4,52 zł. Tym razem stare zależności znów wzięły górę. Słabość złotego zbiegła się bowiem w czasie ze spadkiem notowań EUR/USD.
– Dolar zyskuje od początku maja na skutek danych makro z USA, a tym samym złoty traci na wartości, co było zjawiskiem regularnie spotykanym w historii. Rynek po majowym posiedzeniu FOMC założył, że to już koniec cyklu podwyżek stóp procentowych. Ostatnio jednak coraz mocniej zmienia swoją wycenę i daje w tym momencie ponad 60 proc. szans na to, że w czerwcu zobaczymy kolejny ruch w górę. W piątek dane z USA potwierdziły, że inflacja nie spada, a wręcz rośnie, a wydatki Amerykanów nie wskazują na nadchodzący kryzys – podkreśla Zembik.
Znaki zapytania
Czy to odbije się także na notowaniach złotego? Analitycy są dalecy od spisywania go na straty, ale zauważają, że widziany w ostatnich dniach ruch osłabiający złotego może być kontynuowany.
– EUR/PLN po naruszeniu 4,48 ponownie wyraźnie podbił. W rezultacie w drugiej części kwartału rośnie prawdopodobieństwo zrealizowania się scenariusza tzw. podwójnego dna. W tym kontekście kluczowym pułapem są okolice 4,55, czyli maksima notowań z połowy miesiąca. W przypadku ich przebicia otwierałaby się przestrzeń do silniejszego odreagowania wiosennej siły złotego i wzrostu EUR/PLN do 4,60.
Jeśli chodzi o dolara, to wydaje się, że rynek najpierw zbyt agresywnie wycenił szanse na szybkie i ostre cięcie stóp, a teraz zbyt mocno stonował oczekiwania. Z tego względu ostatni skok kursu, który USD/PLN wywindował nad 4,20, postrzegamy w kategoriach korekty w ramach długofalowego trendu osłabienia dolara – uważa Bartosz Sawicki, analityk firmy Cinkciarz.pl.