Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Aktualizacja: 07.07.2020 05:27 Publikacja: 07.07.2020 05:27
Foto: Bloomberg
Para EUR/USD przebiła znowu poziom 1,13. Ruch ten napędzany jest m.in. większym apetytem na ryzyko. Dolar w najbardziej newralgicznych momentach postrzegany jest bowiem jako bezpieczna przystań, dlatego też większa skłonność do ryzyka mu nie sprzyja. Co ciekawe, pojawia się coraz więcej głosów, że dolarowi nie pomoże nawet ewentualna druga fala zachorowań na koronawirusa.
– Wiele wskazuje na to, że w długim okresie dolar jest zbyt drogi i druga fala zakażeń nie zaprowadzi go na nowe szczyty. Na fali kolejnego zamieszania zyskają klasyczne bezpieczne przystanie, czyli jen i frank – napisał w raporcie „Rynki po pierwszej fali pandemii – co dalej z dolarem i innymi walutami" Marek Rogalski, analityk DM BOŚ. Podobny pogląd mają analitycy Commerzbanku, którzy uważają, że nawrót pandemii może dolarowi dostarczyć więcej problemów niż argumentów za wzrostem. – Dolar zyskałby, gdyby sytuacja pogorszyła się na tyle, by zaistniało ryzyko ograniczenia akcji kredytowej w USA, a tym samym zakłócenia podaży USD dla reszty świata – tak jak stało się w marcu. Taki obrót sprawy jest możliwy, jednak mało prawdopodobny. Wydaje się, że mógłby się pojawić efekt odwrotny, a mianowicie, że średniookresowe, rzeczywiste dane gospodarcze dla USA mogłyby ulec pogorszeniu, wywierając presję na dolara – twierdzą analitycy Commerzbanku. To właśnie m.in. z tego powodu ostrożnie podchodzą oni do wyceny dolara. Ich zdaniem na koniec roku para EUR/USD będzie się znajdowała na poziomie 1,14.
Zyskaj pełen dostęp do analiz, raportów i komentarzy na Parkiet.com
Nad bitcoinem znów zaczyna wschodzić słońce. Notowania najważniejszej z kryptowalut w ostatnim czasie ponownie idą do góry.
Warunków przyspieszenia transformacji technologicznej nad Wisłą jest wiele. Potrzebne są inwestycje w pracowników, w tym ich szkolenia, ale też dbałość o zdrowie. Nieodzowne są też ułatwienia natury prawnej i jak zawsze – finansowanie.
Notowania „czarnego złota” odrobiły już część strat związanych z cłami, które na początku kwietnia zapowiedział Donald Trump. Droga do jeszcze wyższych poziomów cenowych jest jednak bardzo wyboista.
Złoto, po ustanowieniu nowego historycznego szczytu, który wypadł tuż pod poziomem 3500 USD za uncję, w ostatnich dniach zeszło na niższe poziomy. W poniedziałkowe popołudnie cena złota spadała o 0,3 proc., schodząc tym samym poniżej 3300 USD. Oznacza to, że w ciągu kilku dni cena kruszcu obniżyła się o ponad 200 USD.
Cena złota ustanowiła w poniedziałek nad ranem kolejny rekord – tym razem 3245,75 USD/oz. Później zeszła w okolice 3205 USD. Po południu była o 22 proc. wyższa niż na początku roku i o 35 proc. wyższa niż 12 miesięcy wcześniej. Obecnie wzrostowi cen złota sprzyja duża niepewność gospodarcza i geopolityczna. Czy jednak w nadchodzących miesiącach kruszec też będzie zyskiwał? O tym, że ma on spore szanse na dalsze zwyżki, przekonani się m.in. analitycy Goldmana Sachsa.
Na początku kwietnia obie marki technologiczne otworzyły w Warszawie swój pierwszy w Polsce i drugi w Europie showroom. Lenovo jest liderem rynku komputerów PC w Polsce. Motorola jest tu jednym z liderów rynku smartfonów.
Z jednej strony ucieczka od ryzykownych aktywów, a z drugiej perspektywa obniżek stóp procentowych przez RPP, być może nawet jeszcze w maju, sprawiły że rajd w wykonaniu naszej waluty został bezlitośnie zatrzymany. Czas na ruch w drugą stronę?
Niepewność i niezdecydowanie wciąż dominują na rynku ropy naftowej. Jej notowania co prawda obroniły po raz kolejny ważne wsparcia, ale też nie mają sił, by powalczyć o mocniejszy ruch wzrostowy. W efekcie cena ropy odmiany WTI utknęła pod okrągłym poziomem 70 USD za baryłkę. Odpowiedź na pytanie co dalej uzależniona jest w dużej mierze od tego, co wydarzy się w kwestii ceł.
Masz aktywną subskrypcję?
Zaloguj się lub wypróbuj za darmo
wydanie testowe.
nie masz konta w serwisie? Dołącz do nas