Ponadprzeciętna zmienność w ostatnich dniach zagościła też na rynek miedzi. Surowiec ten niemal nieprzerwanie zyskiwał na wartości od marca. Ubiegły tydzień przyniósł poważniejsze wstrząsy, które mocno uderzyły w byki. Z drugiej strony nie brakuje też głosów, że miedź nadal ma potencjał do zwyżek. Który scenariusz się zmaterializuje?
Uderzenie podaży
W drugiej połowie września cena miedzi na giełdzie w Londynie zaczęła zbliżać się do psychologicznej bariery 7 tys. dol. za tonę. W Stanach Zjednoczonych w pewnym momencie płacono za miedź ponad 3,10 USD za funt. Popyt jednak złapał zadyszkę, co skrzętnie wykorzystali sprzedający. Przecena z ubiegłego tygodnia sprawiła, że cena w Londynie spadała w okolice 6,4 tys. dol. za tonę, a w Stanach do 2,90 USD za funt. – W drugiej połowie marca na rynku miedzi rozpoczął się ruch wzrostowy, który trwał przez sześć miesięcy. Ostatnie tygodnie jednak przynoszą coraz większą presję spadkową, która wynika z niepewnych perspektyw dla globalnej gospodarki na najbliższe miesiące w obliczu trwającej pandemii Covid-19 – wskazuje Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ.
Dla rynku miedzi kluczowe są przede wszystkim dane z Chin, które są największym graczem na tym rynku. Te, do tej pory, mogły napawać optymizmem, albo przynajmniej nie przeszkadzały we wzroście cen. Do tego doszły też inne czynniki. – Pewnym wsparciem dla strony popytowej na rynku miedzi pozostają jednak ograniczenia jej produkcji w Ameryce Południowej. W Chile – czyli kraju będącym największym na świecie producentem miedzi – w sierpniu wydobycie tego metalu spadło o 6,2 proc. rok do roku do poziomu 481,7 tys. ton – wskazuje Sierakowska.