Za baryłkę ropy gatunku Brent płacono w poniedziałek po południu 47,6 USD. To co prawda mniejsza cena niż 25 listopada (49 USD), ale w listopadzie ropa Brent zdrożała o 22 proc. a od kwietniowego dołka skoczyła o prawie 200 proc. Baryłka ropy gatunku WTI kosztowała w poniedziałek 45 USD, czyli o 22 proc. więcej niż na początku listopada. W kwietniu (w kontraktach na maj) cena dochodziła nawet do minus 40,3 USD. Na rynku naftowym doszło więc już do solidnego odbicia, ale ceny nie powróciły na poziom sprzed pandemii. Ropa Brent była w poniedziałek o 28 proc. tańsza niż na początku roku. To skłania producentów surowca, takich jak państwa OPEC+ (kraje Organizacji Państw Eksporterów Ropy Naftowej wraz z kilkoma państwami, takimi jak Rosja, które koordynują z nimi politykę naftową) do ostrożności. Zbyt szybkie podniesienie limitów wydobycia może przecież znów zbić ceny surowca.
Niebezpieczny rywal
W poniedziałek rozpoczęła się wideokonferencja ministrów państw grupy OPEC+. Do zamknięcia tego wydania „Parkietu" decyzje podjęte podczas tych rozmów nie były jeszcze znane, ale zapowiadano wcześniej, że rozmowy będą toczyły się też we wtorek. Głównym tematem konferencji było to, czy przesunąć podwyżkę wydobycia, która była zaplanowana na styczeń. W kwietniu kraje OPEC+ zdecydowały się na rekordowe cięcia w produkcji wynoszące 9,7 mln baryłek dziennie. W sierpniu te restrykcje poluzowano i od tej pory cięcia wynoszą 7,7 mln baryłek dziennie. W styczniu miało dojść do zwiększenia wydobycia o 2,2 mln baryłek dziennie.
Analitycy wskazywali przed konferencją OPEC+, że część państw tej grupy nie jest zadowolona z utrzymywania ograniczeń w produkcji. Uznają one, że nałożono na nie zbyt duży ciężar. Takie sygnały wysyłały m.in. władze Iraku. – Mamy dużo niezadowolenia i zmęczenia wśród członków grupy, którzy muszą utrzymywać te cięcia tak długo z powodu pandemii Covid-19 – wskazuje Herman Wang, analityk S&P Global Platts.
– Zapowiada się na klasyczną sytuację w OPEC+. Będziemy mieć kilka dni dramatyzmu, a ostatecznie grupa zgodzi się na jakąś formę przesunięcia zwiększenia wydobycia – prognozuje Jens Pedersen, analityk Danske Banku.