– W obu przypadkach mieliśmy do czynienia z najniższymi notowaniami ropy naftowej od trzech miesięcy, a dokładniej od 21 maja – wskazuje Dorota Sierakowska, analityk DM BOŚ. W poniedziałek jednak doszło do odbicia. Po południu cena ropy rosła nawet o ponad 3 proc.
– Odbicie to nie jest podyktowane informacjami fundamentalnymi Jest raczej odreagowaniem po wcześniejszej sporej zniżce – uważa Sierakowska.
Czy trzeba liczyć się z tym, że odbicie to będzie miało jedynie krótkotrwały charakter?
– Bieżący tydzień może przynieść uspokojenie nastrojów i próbę wypracowania jakiejś równowagi na rynku ropy naftowej. Nie oznacza to jednak, że na ten rynek powróci optymizm, bowiem sytuacja na świecie raczej takiemu scenariuszowi nie sprzyja. Nadal mamy do czynienia z wizją nowych restrykcji pandemicznych w kolejnych krajach oraz utrzymania już wprowadzonych ograniczeń (m.in. surowych obostrzeń w Chinach), a to sprawia, że oczekiwania dotyczące popytu na ropę naftową są niższe – uważa Sierakowska. O ile kwestie podażowe są przewidywalne, szczególnie po ostatnich decyzjach OPEC+, tak właśnie popyt jest jedną wielką niewiadomą. – Kwestia popytu na ropę naftową jest głównym czynnikiem cenotwórczym na rynku tego surowca. Wynika to z faktu, że wcześniejsze zwyżki notowań ropy wynikały głównie z oczekiwań związanych z coraz większym popytem. Z kolei podaż ropy jest relatywnie przewidywalna – zarówno kraje OPEC+, jak i Stany Zjednoczone systematycznie zwiększają produkcję tego surowca – podkreśla przedstawicielka DM BOŚ. PRT