Dolar amerykański długo czekał na impuls, aż w końcu się doczekał. Główna para walutowa EUR/USD wyrwała się z męczącej konsolidacji w przedziale 1,17–1,19. Sugestie dotyczące zacieśnienia polityki pieniężnej w Stanach Zjednoczonych sprawiły, że wsparcie na poziomie 1,17 zostało złamane niczym zapałka, a na cel obrany został poziom 1,16. Udało się do niego bez większych problemów dotrzeć. Na chwilę nawet udało się go sforsować, ale tutaj rynek złapał zadyszkę. Czy dolar zrobił sobie tylko chwilową przerwę, czy jego potencjał do dalszego umocnienia już się wyczerpał?
Czas na odreagowanie?
Tematem przewodnim na rynku walutowym pozostają oczywiście banki centralne. W okresie ultraluźnej polityki pieniężnej obowiązuje zasada, kto pierwszy ten lepszy. Wygranymi walutami są te, w przypadku których bankierzy centralni szybciej zdecydują się na zacieśnienie polityki bądź też to zasugerują.
Amerykańska Rezerwa Federalna długo wstrzymywała się z decyzjami, co powodowało, że dolar trwał w zawieszeniu. Ostatnio jednak nastąpił na rynku przełom, który głośnym echem odbił się także na wycenie „zielonego". Fed zapowiedział bowiem, że w listopadzie może zapaść decyzja o tzw. taperingu, czyli rozpoczęciu ograniczania skupu aktywów. Dodatkowo ponownie zasugerował, że stopy procentowe mogą zostać podwyższone szybciej niż „oczekuje rynek". To oczywiście kontrastuje chociażby z polityką Europejskiego Banku Centralnego, który na razie jest biernym obserwatorem wydarzeń.
W tym kontekście zjazd pary EUR/USD wydaje się być uzasadniony. Pytanie tylko czy nie było on zbyt mocny i zbyt szybki?