Inwestowanie w najmniejsze spółki okazało się w pierwszym półroczu najbardziej opłacalne. Średnia stopa zwrotu w gronie 30 najlepszych firm wyniosła aż 60,9 proc., zdecydowanie wygrywając z każdą inną kategorią (np. akcje największych spółek dały średnio zarobić jedynie 6,3 proc., a 30 najlepszych firm spośród tych o kapitalizacji od 100 do 500 mln zł mogło się pochwalić stopą zwrotu na poziomie 39 proc.). To potwierdzenie znanej od dawna reguły mówiącej, że w okresie hossy to właśnie najmniejsze przedsiębiorstwa są często najbardziej łakomym kąskiem dla inwestorów (ceną za to jest większe ryzyko w razie pogorszenia się koniunktury).
[srodtytul]Wiele branż[/srodtytul]
Struktura rankingu jest bardzo zróżnicowana pod względem branżowym. W przeciwieństwie np. do spółek o średniej kapitalizacji w tym wypadku nie widać dominacji sektorów przemysłowych, wręcz przeciwnie - spora część zwycięzców działa raczej w usługach. Taki właśnie jest profil działalności zajmującej pierwszą pozycję firmy Karen - dystrybutora notebooków. Historia notowań spółki to dobry przykład tego, w jaki sposób akcje mogą przez wiele miesięcy pozostawać w zapomnieniu, by potem gwałtownie powrócić do łask inwestorów. Kurs firmy praktycznie przespał ubiegłoroczną hossę i stał w miejscu jeszcze przez pierwsze miesiące tego roku. Nie zachęcała do kupowania walorów niska wycena (na początku 2010 r. akcje można było kupić za połowę wartości księgowej).
Nagle w połowie czerwca kurs wystrzelił - w ciągu zaledwie pięciu dni uśpione dotąd akcje podskoczyły przy wyjątkowo wysokich obrotach o ponad 200 proc. Co zaważyło na tak nagłym dostrzeżeniu spółki przez inwestorów? Impulsem okazała się informacja o tym, że kontrolę nad Karenem chce przejąć tajemniczy inwestor z USA.
[srodtytul]Nagłe skoki lub stabilne trendy[/srodtytul]